Rezultaty przeprowadzonych analiz stawiają pod znakiem zapytania programy sztucznego wzbogacania wody fluorem. Od czasu kiedy to w latach 50-tych ubiegłego stulecia, najpierw w USA, później w wielu krajach Europy podjęto program ochrony zębów poprzez fluoryzację wody. W Wielkiej Brytanii 10 proc. ludności tego państwa (6 mln osób) żyje w rejonach, w których woda pitna ma podwyższony poziom fluoru do ok. 1 mg/l.

Stephen Peckham z University of Kent Centre for Health Service Studies, Canterbury, informuje, że zauważono znacząco wyższy poziom zapadalności na niedoczynność tarczycy w rejonach, w których zawartość fluoru przekraczają 0,7 mg na litr. Naukowiec przyznał jednocześnie, że w badaniach nie udało uwzględnić się wpływu na zdrowie człowieka zawartości fluoru w spożywanych pokarmach lub zawartych w materiałach służących ochronie zębów.

Ustalenia zespołu brytyjskich naukowców są kontrowersyjne, wszak w USA Centers for Disease Control and Prevention (CDC) oraz Food and Drug Administration, a także ADA (American Dental Association), a przede wszystkim WHO - wszystkie te organizacje stoją na stanowisku, że fluoryzacja nie przynosi skutków ubocznych i ma zbawienny wpływ na stan uzębienia społeczeństw. W tym przypadku trudno o złoty środek. Woda z zawartością fluoru na poziomie do 0,3 mg/l, bezpiecznym dla tarczycy nie daje pożądanych rezultatów w zakresie profilaktyki próchnicy.
Obecnie w Wielkiej Brytanii i w USA sugerowany poziom fluoryzacji wody to zakres od 0,7 do 1.2 mg/l. W Kanadzie wielkość ta oscyluje wokół 0,7 mg/l, podobnie jest w Irlandii.

Czytaj także: 

Fluor na Ziemi był długo przed dentystami

Więcej: J Epidemiol Community Health