
- Polska pod względem liczby dentystów w stosunku do liczby obywateli znajduje się w europejskiej czołówce. Dostęp do stomatologa jest jednak bardzo utrudniony
- W przypadku Polski „nasycenie” stomatologami nie ma większego znaczenia w dostępie do ich świadczeń
- Najwięcej obywateli w stosunku do liczby mieszkańców kraju jest w Szwajcarii (2528), Wielkiej Brytanii (1906), Niderlandach (1809) i Austrii (1729). Pod tym względem sytuacja w Polsce jest całkiem dobra (1001)Na usługi stomatologiczne Polacy wydają z własnej kieszeni pięć razy tyle ile przeznacza na nie Ministerstwo Zdrowia (2,7 mld zł według planów na 2023 r.).
Trzykrotnie niedoszacowana liczba lekarzy dentystów
Dane Eurostatu wskazują, że w Polsce jest 14 – 15 tys. dentystów leczących pacjentów. Taka liczba sprawia, że nasz kraj byłby w zasadzie czerwoną latarnią w Europie, jeśli chodzi o liczbę pracujących stomatologów w porównaniu do populacji kraju (2,6 tys. pacjentów na stomatologa). To wciąż jest jeden z czołowych argumentów na występującą w Polsce od lat pandemię próchnicy.
Tyle, że liczby podawane przez Eurostat (na podstawie bardzo niekompletnych danych z GUS) niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. InfoDENT24.pl swego czasu sygnalizował ten problem. Zmierzył się z nim były wiceprezes NRL Andrzej Cisło, który interweniował w tej sprawie, próbując doprowadzić do weryfikacji nieprawdziwych danych.
Otóż w kraju prawo wykonywania zawodu lekarza dentysty posiada aż 45 tys. osób. Oczywiście, że duża grupa z wykonywania zawodu jest wyłączona. W przypadku kobiet to w głównej mierze urlopy macierzyńskie i wychowawcze. Część lekarzy dentystów zajmuje się wyłącznie działalnością dydaktyczną. Niezależnie od tych wyłączeń - z analiz NRL wynika, że w skali kraju pracuje aktywnie 40 tys. lekarzy dentystów.
Gdzie dentystów brakuje najbardziej
Jeśli tak, to Polska z autsajdera stałaby się liderem europejskich zestawień podających liczbę obywateli przypadających na jednego lekarza dentystę.
Z zestawienia globalnego serwisu statista.com, obejmującego 20 europejskich państw, wynika że bardzo źle z liczbą pracujących lekarzy dentystów jest w tak bogatych państwach jak: Szwajcaria, Wielka Brytania, Niderlandy, Austria, Włochy, Francja, Niemcy.
Wyraźniej lepiej pod tym względem prezentują się: Łotwa, Czechy, Węgry, Litwa Estonia.
Liczebność kadry medycznej nie ma jednak bezpośredniego przełożenia na stan zdrowia jamy ustnej obywateli. Przykładem Szwajcaria. Tam w stosunku do populacji jest bardzo niewielu dentystów, jednak zasobność portfela obywateli i system nakłaniania do leczenia stomatologicznego sprawiają, że Szwajcarzy nie mają większych problemów z uzębieniem.
Liczba obywateli przypadająca na jednego lekarza dentystę wg statista.com
- Słowenia 3566
- Szwajcaria 2528
- Wielka Brytania 1906
- Niderlandy 1809
- Austria 1729
- Francja 1604
- Włochy 1160
- Niemcy 1155
- Dania 1417
- Łotwa 1392
- Czechy 1354
- Belgia 1345
- Węgry 1343
- Szwecja 1254
- Norwegia 1135
- Litwa 1057
- Islandia 1052
- Luksemburg 1032
- Polska 1001 (według danych NIL)
- Estonia 997
Pieniądze na stomatologię
Z analizy tej można wysnuć jeden wniosek „nasycenie” stomatologami nie ma większego znaczenia w dostępie do ich świadczeń. Rzecz najważniejsza to pieniądze wykładane na leczenie stomatologiczne w ramach powszechnego systemu ubezpieczeń zdrowotnych.
Jak to wygląda w Polsce?
Ministerstwo Zdrowia przeznaczy w 2023 r. na stomatologię 2,7 mld zł (2,3 mld zł w 2022 r.) Wzrost o 17 proc. rok do roku – jak twierdzą dentyści – nie zrekompensuje podwyższonych nakładów, wynikających z inflacji (energia, ceny materiałów, koszt pracy personelu pomocniczego). Część dodatkowych pieniędzy pochłoną bardziej kosztochłonne procedury (np. zastąpienie wypełnień amalgamatowych droższymi materiałami).
Coraz mniej chętnych do współpracy z NFZ
Dentyści nie tylko narzekają, ale – co gorsza - masowo rezygnują z podpisywania nieopłacalnych kontraktów. W okresie 2017 - 2021 ze współpracy z NFZ zrezygnowało 19 proc. placówek.
Rok w rok spada liczba świadczeń stomatologicznych realizowanych w ramach NFZ. W 2015 r. było ich ok. 37 mln, w 2017 - 34,5 mln, w 2019 - 32 mln i zaledwie 26,7 mln - w 2020 r. Regresu 2020 r. nie można tłumaczyć tylko pandemią. Niestety, najłatwiej dostępną usługą stomatologiczną jest usunięcie zęba. Z możliwościami zaawansowanego leczenia jest już dużo gorzej.
Duży popyt na komercyjne usługi
Póki co, lekarze dentyści, całkiem nieźle funkcjonują poza NFZ. Tak jest, bo Polacy nie mogąc uzyskać pomocy stomatologicznej w ramach Funduszu, płacą za leczenie z własnej kieszeni. Płacą niemało, bo pięć razy tyle ile wykłada każdego roku na stomatologię publiczny płatnik.
W tej sytuacji fachowców wciąż jest za mało, także dlatego, że strumień pieniędzy zasilający lekarzy dentystów pracujących komercyjnie nie słabnie. Nie oznacza to jednak, iż taka sytuacja utrzyma się dłużej. Już teraz dentyści pracujący „na NFZ” twierdzą, że przybywa chętnych, którzy chcieliby skorzystać z ich usług. Przy czym osoby takie często dziwią się skromnej ofercie przysługujących im usług. To dlatego, bo przenoszą oczekiwania rozbudzone w ramach komercyjnych świadczeń.
Kolejki do dentystów wydłużają się
W dobie kryzysu gospodarczego kolejki do dentystów będą się zapewne wydłużały, a ich skrócenia w żaden sposób nie można uzależniać od liczby wykształconych lekarzy dentystów. Ci bowiem nie będą pracować poniżej kosztów, a więc nie odpowiedzą na kolejne konkursy ogłaszane przez NFZ.
Rada jest jedna, więcej pieniędzy – co ważne – mądrze przeznaczanych przez animatorów polityki zdrowotnej na stomatologię. Taka świadomość nie jest jednak zbyt silna, dopóki pacjenci mają pieniądze na komercyjne leczenie.
Chwiejna równowaga popytu i podaży od pewnego czasu została zaburzona w Wielkiej Brytanii. Tam lekarze dentyści gremialnie rezygnują z nieopłacalnych kontraktów z National Health Service. Tak zwani pacjenci pierwszorazowi praktycznie nie mają szans na pomoc stomatologiczną w ramach podstawowego ubezpieczenia zdrowotnego. W ich przypadku czas oczekiwania na wizytę do dentysty liczy się w długich latach.
Dostęp do lekarza dentysty jest coraz trudniejszy w większości krajów Europy niezależnie od tego ilu pacjentów przypada na jednego czynnego zawodowo lekarza dentysty, bo wszędzie w pierwszej kolejności liczą się pieniądze.
Komentarze