
- Co jakiś czas powraca na forach dyskusyjnych sprawa pobierania przez dentystów dodatkowej opłaty za niewspółpracujące dziecko. Emocje są duże
- Rodzice twierdzą, że przed rozpoczęciem leczenia dziecka przez dentystę muszą być informowani w jakich sytuacjach będzie naliczana dodatkowa opłata i ile ona wyniesie
- Oto kilka przykładów opłat w przypadku leczenia dziecka niewspółpracującego: wizyta bez możliwości wdrożenia procedury: 80 – 200 zł; koszt zabiegu powiększony o 50 – 150 zł; wizyta bez efektu - za każde rozpoczęte 30 minut 100 zł

Czytaj więcej
UM w Białymstoku. Obniżone progi przyjęć na stomatologię
Czytaj więcej
Są listy przyjętych na Uniwersytet Medyczny w LublinieOpinie w mediach społecznościowych podzielone są na dwa obozy. Jeden reprezentują głównie rodzice dzieci niewspółpracujących, drugi – co do zasady - lekarze dentyści.
Z setek opinii wysuwa się kilka tez.
Rodzice dzieci twierdzą, że przed rozpoczęciem leczenia pociechy muszą być informowani w jakich sytuacjach będzie naliczana dodatkowa opłata i ile ona wyniesie. Dodawanie post factum do rachunku kwoty za „trudnego pacjenta” nie powinno mieć miejsca.
Często pojawiają się także opinie, że dobrą metodą na oswojenie z gabinetem stomatologicznym jest przyprowadzenie dziecka na tzw. wizytę adaptacyjną.
Mało kto jednak tak robi, bo:
- to jednak dodatkowy koszt nie związany z leczeniem, który trzeba ponieść;
- rodzice nie uświadamiają sobie takiej konieczności;
- brakuje czasu na tego typu aktywności;
- nie zawsze wizyta taka przynosi jakikolwiek rezultat gdy przychodzi „co do czego”, a więc gdy pojawia się ból, bo wielu rodziców nie widzi konieczności systematycznego umawiania wizyt kontrolnych.
Komentarze rodziców są wielowymiarowe
To norma, że co jakiś czas powraca na forach dyskusyjnych sprawa pobierania przez dentystów dodatkowej opłaty za niewspółpracujące dziecko. Emocje są duże, wpływające na przebieg dyskusji.
Kto ma rację?
- Beznadziejna opłata. Po pierwsze brakowało jakiejkolwiek wcześniejszej informacji o możliwości takiego obciążenia, co jest moim zdaniem wykorzystywaniem klienta. Po drugie, otwiera to drogę do doliczania sobie różnych bzdurnych opłat według widzimisię dentysty.
- Dentysta dentyście nierówny. Jeden dentysta robi dzieci tylko ze znieczuleniem i nadal jest problem. Inny (spotkałem takich dwóch) mówi, że nie ma mowy o znieczuleniu - po prostu tak zagaduje dziecko, oswaja, pokazuje sprzęty, zaciekawia, robi przerwy... że dziecko (nawet takie niezbyt współpracujące) ładnie pozwala wszystko zrobić.
Skąd wiem? Bo mam jednego takie niewspółpracującego, a z tymi dwoma dentystami pozwalał sobie robić wszystko - i bez znieczulenia.
Cena wcale nie była wyższa niż normalnie. Ot, po prostu dentystka się specjalizuje w dzieciach, okazjonalnie jedynie przyjmuje dorosłych.
- Patologia. Ja rozumiem że dziecko mogło być wyjątkowo upierdliwe co na pewno nie jest łatwe. Jednak nie jest to żadnym wytłumaczeniem dla naliczania dodatkowych opłat, bez wcześniejszego ostrzeżenia lub informacji.
- Dziwne, że nie jest to normalną praktyką, dziecko u dentysty to potrafi być czysta zgroza. I najczęściej nie dziecko jest temu winne, nie stomatolog (choć tu oczywiście zdarzają się wyjątki), a rodzic. Nie przygotowujący dzieciaka do wizyty, namiętnie straszący go tą wizytą (nawet w dobrej wierze: myj zęby, nie jedz tyle słodyczy po kryjomu, bo potem będzie ci dentystka zęby borować i będzie bolało!!!!" - niby słuszne, ale forma niezbyt).
- Generalnie dentyści od dzieci powinni zarabiać więcej, bo robią podwójną robotę - lekarza dentysty i psychiatry - dla dziecka z fobią. IMO robią tym samym ważną robotę. Może dzięki ich dobremu podejściu dziecko przestanie się bać? Jak ktoś nie chce przyjmować dzieci, to niech to jasno określi. Proste.
- Mam dwójkę dzieciaków, młodsza level 5, z którą dzisiaj nawet byłem u dentysty, bez żadnego znieczulenia dała sobie bez problemu zrobić dwa zęby, choć trwało to prawie godzinę. Straszy, 6 lat na wiadomość dentysta robi się blady i wizyta z nim trwa o wiele dłużej, bo po prostu się boi. Kto nie ma dzieci nie zrozumie, że każdy jest inny.
- To chore jest. Dziecko wije się z bólu zęba, a dentysta chce, żeby z nim współpracowało.
- Przyszłam do dentysty dziecięcego, specjalnie do leczenia małych pacjentów przyuczonego. Co zatem ma znaczyć pozycja w cenniku "dopłata do dziecka niewspółpracującego"?
- Nie spotkałam się, żeby geriatra doliczał pacjentom za fakt, że ci czegoś niedosłyszą, niedowidzą, nie zrozumieją.
- Byłam z synem u dentysty. Jak zobaczyłam paragon, zaniemówiłam! "Dopłata do dzieci niewspółpracujących" 100 zł!!!
Dopłaty uzasadnione, na ile?
Cenniki u dentysty, zawierające pozycję: dopłata do dziecka "niewspółpracującego", wzbudzają emocje wśród rodziców, którzy pytają, czy dodatkowa kwota dopisywana do rachunku jest zgodna z prawem. Dentyści mają w tej kwestii jednoznaczną opinię.
Stomatolodzy zapewniają, że dopłata może być doliczona, gdy po stronie gabinetu stomatologicznego pojawiają się realne dodatkowe koszty.
Dopłata do dziecka "niewspółpracującego" - w zależności od okoliczności - może wynieść nawet 200 zł (ekstrakcja). Często jej wysokość uzależniona jest od dodatkowego czasu wizyty.
Dopłata za dziecko "niewspółpracujące" tworzy paragony grozy
Czy dodatkowy koszt, powstały podczas leczenia dziecka niewspółpracującego musi wziąć na siebie dentysta? Czy faktycznie jest to - jak twierdzą rodzice - nabijanie przez dentystów portfela kosztem ich pociech.
Fakt, rachunki u dentystów są niemałe. Fakt, stomatolodzy dziecięcy są na tyle doświadczeni, że potrafią sobie poradzić z najbardziej zestresowanym pacjentem.
Fakt, że mimo to w cennikach wielu gabinetów widnieją pozycje zapisane jako "dopłata do niewspółpracującego pacjenta". W efekcie rodzice się skarżą.
Niemały koszt w przypadku dziecka "niewspółpracującego"
Rodzice uważają , że dentysta dziecięcy wykonuje taki, a nie inny zawód więc powinien tak skalkulować cennik, aby nie musiał się domagać dodatkowych pieniędzy za utrudnienia.
To złożony problem. Dyskusja dotyczy bowiem stomatologii komercyjnej, a tutaj obowiązują prawa rynkowe. Nikt nie może sobie pozwolić, aby w cenniku świadczeń „na wszelki wypadek” doliczyć koszt:
- nieprzewidzianego, dodatkowego czasu na leczenie;
- zaangażowania dodatkowego personelu - w celu zażegnania sytuacji kryzysowej;
- zmarnowanego materiału, który uległ zniszczeniu w trakcie realizacji nieudanej procedury;
- zastosowania dodatkowych narzędzi i wdrożenia pozastandardowych procedur;
- reorganizacji wizyt kolejnych pacjentów poirytowanych wydłużającym się czekaniem na swoją kolej.
Problem z konstruowaniem cennika w gabinecie
Rodzice odrzucają argument, iż trudno logicznie skonstruować cennik, ujmując w standardowych procedurach ryzyko zaangażowania nieprzewidzianych nakładów sił i środków . Nie byłoby to uczciwe wobec pacjentów, którzy nie sprawiają u dentysty nadmiernych problemów.
Poza tym taka dodatkowa poduszka finansowa sprawia, że gabinet stomatologiczny "tam gdzie jest drogo" z założenia przestałby być konkurencyjny wobec innych lecznic rywalizujących o pacjenta.
Czy zatem cennik w gabinecie stomatologicznym, uwzględniający dodatkowe obciążenie w przypadku pacjenta "niewspółpracującego", jest uzasadniony i dopuszczany przez prawo? Oczywiście, że tak. To od właściciela gabinetu stomatologicznego zależy czy chce wziąć na siebie ryzyko ponoszenia dodatkowych obciążeń w imię dobrej współpracy z każdym z pacjentów.
Ważne, żeby cennik świadczeń był umieszczony w miejscu dostępnym dla pacjentów i jasno informował o zasadach naliczenia dodatkowych opłat. Najlepiej przed wizytą byłoby delikatnie przypomnieć rodzicom, że taka pozycja w kosztach leczenia - w uzasadnionych przypadkach - może się pojawić. W przeciwnym przypadku opiekunowie dziecka słusznie mogliby się poczuć niekomfortowo patrząc na rachunek.

Czytaj więcej
Dentystka wyłudziła z NFZ prawie 280 tys. złDlaczego dodatkowa opłata jest konieczna
Na internetowych forach wypowiadają się nie tylko rodzice, ale także dentyści. Ci twierdzą, że winę za tego typu nieprzyjemne zdarzenia ponoszą rodzice, którzy dopuszczają do sytuacji, w których oznaką problemów stomatologicznych dziecka jest ból.
Stomatolodzy opisują, wcale nierzadkie sytuacje, gdy rodzice z płaczącym dzieckiem starają się dostać na cito do dentysty, żądając natychmiastowej interwencji. Oczywiście rodzice tacy są całym sercem z cierpiącym dzieckiem, odrzucają jakiekolwiek sugestie co do problemów związanych z zachowaniem się małego pacjenta.
Każdy specjalista, nie tylko lekarz dentysta, ma prawo do podwyższenia taksy ze względu na szczególnie trudne warunki realizacji zlecenia. Dlaczego dentystom takiego prawa się odmawia? Taksówkarz weźmie więcej za kurs w nocy niż w dzień, chociaż koszt benzyny nie jest inny. Dostawa ciężkiego sprzętu na IV piętro bez windy kosztuje więcej niż na parter. Korepetytor zażąda wyższej stawki za naukę wyjątkowo odpornego na wiedzę ucznia.
Jedynym ratunkiem znieczulenie ogólne
Bywa i tak, że dziecko za żadne skarby nie da się posadzić na fotelu dentystycznym. W tym wypadku nie można obwiniać rodziców, którzy wielokrotnie odwiedzali różnych dentystów – za każdy razem bez sukcesu. Wówczas to dziecko musi być wyleczone w znieczuleniu ogólnym. Niestety NFZ nie refunduje zabiegu w znieczuleniu ogólnym, o ile jedynym wskazaniem jest paniczny lęk przed dentystą. Na leczenie w narkozie liczyć mogą tylko mali pacjenci z orzeczeniem o niepełnosprawności.
Pozostali rodzice zdani są na leczenie komercyjne. Koszt takiego świadczenia oczywiście zależy od tego co musi być w trakcie takiej wizyty wykonane. Z reguły to są ekstrakcje, wypełnienia, leczenie kanałowe. Sam fakt przeprowadzenia leczenia w znieczuleniu ogólnym podnosi koszt usługi o 2,0 – 3,0 tys. zł.
Cenniki za dziecko niewspółpracujące
Prześledziliśmy cenniki szeregu lecznic stomatologicznych w całej Polsce zajmujących się leczeniem dzieci. W dość dużym odsetku widnieją pozycje dotyczące leczenia dziecka niewspółpracującego.
Oto kilka przykładów opłat w przypadku wizyty dziecka niewspółpracującego:
- wizyta bez możliwości leczenia: 80 – 200 zł;
- koszt zabiegu powiększony o 50 – 100 zł;
- ekstrakcja zęba mlecznego przy niewspółpracującym pacjencie: 150 – 200 zł;
- wizyta bez efektu - za każde rozpoczęte 30 minut do 150 zł;
- wizyta dziecka niewspółpracującego, w wypadku niewykonania procedur, jest traktowana jako konsultacja;
- wizyta nieefektywna (dziecko niewspółpracujące) od 50 do 150 zł za 30 minut.
Zero opłat w przypadku leczenia na NFZ
Inną historią jest leczenie dzieci na NFZ. Tam oczywiście o żadnych dopłatach nie może być mowy, bo dla pacjentów leczenie jest bezpłatne. Dentyści leczący dzieci mają po prostu wyższy współczynnik wykonania procedur, za pomocy którego ustalana jest zapłata za świadczenie. Czy takie rozwiązanie rekompensuje fakt braku współpracy dziecka? Oczywiście, że nie.

Czytaj więcej
Skuteczne sposoby na uniknięcie choroby dziąseł
Komentarze