• Na Tasmanii duża część pacjentów nie ma dostępu do opieki stomatologicznej, gdyż nie stać ich na prywatne usługi.
  • W efekcie stan jamy ustnej już bardzo małych dzieci jest fatalny. 
  • Jeden z dentystów w ciągu kilkugodzinnego dyżuru wykonał ekstrakcje 60 zębów u pięciorga dzieci w wieku poniżej 5 lat.

Uniwersalne przyczyny nierównego dostępu do opieki stomatologicznej pacjentów to zły stan zdrowia i podeszły wiek, niepełnosprawność fizyczna i intelektualna oraz niski status społeczno-ekonomiczny. Na terenie Australii zły stan zdrowia jamy ustnej jest także związany z etnicznym pochodzeniem, rdzenni mieszkańcy są w dużo  gorszej sytuacji niż pozostała ludność.

Tasmania ma najwyższy odsetek osób z tych grup. Niestety na terenie tego stanu zdecydowana większość usług stomatologicznych (85 proc.) jest wykonywana w sektorze prywatnym, co oznacza, że grupy ryzyka tracą dostęp do opieki dentystycznej.

Młodzi ludzie chcą, żeby wyrwać im wszystkie zęby i wstawić protezę - mówi w w rozmowie z ABC News młoda dentystka Harindra Herath, która pracuje na północnych przedmieściach Hobart, stolicy Tasmanii.  Stan jamy ustnej już bardzo małych dzieci jest tam fatalny. 

Wszystkie dzieci w rodzinie w bardzo młodym wieku muszą mieć usunięcie niemal wszystkie zęby

- Zauważyłam, że wielu młodych ludzi po prostu chce usunąć sobie wszystkie zęby i zrobić protezy, mówi Herath.

Jednym z powodów jest koszt leczenia stomatologicznego, jednak dentystka wskazuje na jeszcze jeden - międzypokoleniowy. Gdy dziadkowie i rodzice noszą całkowite protezy zębowe, ich dzieci są przekonane, że bezzębność jest normalnym stanem.

Na Tasmanii najczęstszą przyczyną przyjęć do szpitala, którym można zapobiec, są problemy z zębami. Często są to  bardzo małe dzieci. - I to  naprawdę jest smutne,  wielu pacjentów wymaga znieczulenia ogólnego, ponieważ są tak młodzi, że nie tolerują leczenia na fotelu stomatologicznym, mówi Herath.  

Ioan Jones, praktykujący dentysta i dyrektor ds stomatologii w tasmańskim ministerstwie zdrowia wspomina dzień,  w którym podczas dyżuru w szpitalu przyjął pięcioro dzieci poniżej 5 r. ż., miały bardzo zaawansowaną próchnicę, więc dużo zębów trzeba było usunąć. - Pod koniec dyżuru naliczyłem 60 wyrwanych mleczaków, mówi Jones.

Niestety często się zdarza tak, że wszystkie dzieci w rodzinie muszą przechodzić zabiegi w znieczuleniu ogólnym, mają większość zębów do esktrakcji, a to zaledwie 2-3 letnie dzieci, podkreśla Herath.