• Środowisko lekarskie od lat nie może wywalczyć trzech średnich krajowych dla specjalisty i dwóch dla lekarza bez specjalizacji
  • Ministerstwo Zdrowia nie ma planu dojścia do dwóch, trzech średnich krajowych dla lekarzy
  • Kontraktowy system pracy umożliwia uzyskiwanie wysokich zarobków kosztem pracy ponad siły
  • Pracoholizm lekarzy wiąże się z alkoholizmem. 10 proc. medyków ma problem z alkoholem 

Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" z goryczą o zarobkach lekarzy i przyczynach problemów zatraconych w pracy medyków.  

Strajki lekarzy, walką tylko o wyższe płace? 

Pytany o to, jak się czuje, będąc twarzą środowiska lekarskiego, które "strajkuje tylko po to, by dostać więcej pieniędzy", Jankowski powiedział: to prawda, że kolejne protesty kojarzą się społeczeństwu m.in z walką o wynagrodzenie. Nie da się temu zaprzeczyć, ale prawda jest taka, że po pierwsze, ostatnie protesty dotyczyły raczej sytuacji w ochronie zdrowia, a po drugie, my sami też jesteśmy zmęczeni ciągłym dopominaniem się o godną płacę - wyjaśnił.

Zaznaczył, że wydawało się, iż sprawę załatwi ustawa o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia, która pokaże ścieżkę dojścia do oczekiwanych stawek. Dopytywany potwierdził, że chodzi o zapis, zgodnie z którym minimalna płaca lekarza nie może być niższa niż 8,2 tys. zł brutto miesięcznie. Zastrzegł, że środowisko lekarskie od lat konsekwentnie domaga się trzech średnich krajowych dla specjalisty i dwóch dla lekarza bez specjalizacji.

Trzy średnie krajowe dla specjalisty. Postulat daleki od spełnienia 

- Zdawaliśmy sobie sprawę, że teraz nie ma pieniędzy na spełnienie tych postulatów, ale liczyliśmy, że w ustawie będzie rozłożona na lata droga dojścia - dodał szef NIL. Ocenił, że gdyby ministerstwo pokazało drogę dojścia do tych dwóch, trzech średnich, to zamknęłoby temat wynagrodzeń. Pytany, dlaczego tyle, wyjaśnił: bo to byłyby pieniądze proporcjonalne do tych, które zarabia się na Zachodzie. Można mówić o tym, ile sumarycznie wydaje się tam na ten cel i do tego odnosić polskie stawki, ale to nie byłoby dobre porównanie - stwierdził Jankowski. Zwrócił uwagę, że dwie i trzy średnie pozwalają zachęcić lekarzy do pracy w Polsce, a przecież rynek pracy dla polskich lekarzy to dziś cała Europa.

Lekarze kontraktowi. Nie tylko w pogoni za pieniędzmi

Pytany, czemu przechodzenie na kontrakt wśród lekarzy jest powszechniejsze niż w innych grupach zawodowych, nowy prezes NIL powiedział: już na studiach jesteśmy uczeni, że to zawód prestiżowy, szczególnego zaufania. Chcielibyśmy, by wmawiany nam prestiż przekładał się na zarobki. Ale się nie przekłada. Więc już idąc do pierwszej pracy, podpatrujemy starszych kolegów, którzy gonią z jednego dyżuru na drugi i sami zaczynamy robić tak samo - wyjaśnił.

Zwrócił też uwagę, że do tego dokładają się niedobory systemowe. Łatanie dziur, wejście w system koleżeński i zastępstwa - ktoś nie może i prosi, żeby przyjść na dyżur za niego. Zgadzasz się, bo wiesz, że sam możesz takiej pomocy potrzebować - mówił. A potem to zaczyna być czymś na kształt pracoholizmu połączonego z tłumaczeniem sobie, że wszyscy tak robią. To jest spirala - wyjaśnił.

Lekarz dzielny - lekarzem przepracowanym 

Jankowski zaznaczył, że jednocześnie panuje przekonanie - przynajmniej w środowisku - że taki lekarz jest dzielny. Kiedy dowiadujemy się, że ktoś umarł po drugim czy trzecim dyżurze, to często komentarze brzmią "Ja daję radę siedem dni z rzędu" - powiedział.

- To przykre, ale byliśmy wychowywani w przeświadczeniu, że nie ma work-life balance, tylko trzeba być dzielnym, bo to praca na całe życie i tak po prostu jest. Taki los: lekarze żyją krócej o dwa, trzy lata - ocenił, dodając, że wynika to ze stresu.

Zaburzenia psychiczne wśród lekarzy. Krzywa rośnie

- Kiedy ja zaczynałem pracę - 10 lat temu - to jeszcze nie mówiło się o zaburzeniach psychicznych wśród lekarzy, które są coraz częściej dostrzegane. Było za to wiadomo, że 10 proc. jest uzależnionych od alkoholu, ale tu też nikt nie zadawał sobie pytania, z czego to wynika - mówił.  - Ten pracoholizm, który opisywałem, też jest w pewnym sensie zaburzeniem, reakcją na patologiczny system, w którym pracujemy - wyjaśnił.

- Moim zdaniem lekarze pracują po 300 godzin nie tylko dlatego, że chcą więcej pieniędzy, lecz także dlatego, że wchodzą w system, który promuje takie zachowania. Przez niską płacę podstawową, przez to, że są dziury w grafikach - wyjaśnił Jankowski. Dodał, że potem już nie potrafią inaczej żyć.

Przypomniał historię lekarza, który wyjechał z żoną nad morze. Żona się rano budzi, a jego nie ma. Poszedł na pięć godzin... na dyżur do pobliskiego POZ - mówił. Bo "co on będzie siedział, jak może produktywnie spędzić czas" - dodał.

Szef NIL podkreślił, że małżeństwa lekarskie rozpadają się częściej niż inne. Potem single mówią - po co mam siedzieć w domu, jak mogę iść do pracy - powiedział. Na oddziale jest na swoich warunkach. Do tego dokładają się opowieści starszych - my braliśmy po 20 dyżurów - podsumował.

Zwrócił uwagę, że młodsze pokolenie mówi już często inaczej - dwie średnie krajowe wystarczą, work-life balance jest ważniejszy - dodał Łukasz Jankowski.