• Do końca stycznia 2023 r.  do Ministerstwa Zdrowia wystąpiło o zgodę na pracę w Polsce  3,5 tys. lekarzy oraz 1,5 tys. pielęgniarek i położnych spoza Unii Europejskiej
  • Zgodnie z przepisami warunkującymi otrzymanie  zgody na wykonywanie zawodu w uproszczony sposób nie jest wymagany egzamin z języka polskiego
  • Jednak lekarze, żeby zacząć pracę, muszą jeszcze otrzymać pozwolenie z izby lekarskiej
  • W sumie 2,5 proc. z tych wniosków zostało odrzuconych przez izby lekarskie, a jednym z głównych powodów jest brak znajomości języka polskiego, wg informacji zdobytych przez Dziennik Gazetę Prawną

Pracownik medyczny musi znać dobrze język polski

Zgodnie z informacjami przekazanymi PAP przez Dziennik Gazetę Prawną 200 medykom Naczelna Izba Lekarska odmówiła wydania prawa do wykonywania zawodu. Jednym z głównych powodów był brak wystarczającej znajomości języka polskiego.

- Ostatecznie w 70 przypadkach utrzymano postanowienie w mocy. To pokazuje, że spór o kwestie językowe nadal nie został rozwiązany. Ministerstwo wciąż uważa, że problemu nie ma, a samorząd lekarski walczy o to, by było to kryterium dopuszczenia lekarzy spoza UE na polski rynek - wskazano.

Precedens zapoczątkowany podczas pandemii COVID-19

"DGP" podnosi, że "furtkę do dopuszczenia ich do pracy na uproszczonych zasadach otworzono w trakcie pandemii". Początkowo stało się tak m.in. w szpitalach tymczasowych. Obecnie zgodnie z przepisami są trzy ścieżki otrzymania zgody w uproszczony lub warunkowy sposób. Żadna nie wymaga egzaminu z języka polskiego.

Gazeta informuje, że do końca stycznia tego roku do ministerstwa o zgodę na pracę w Polsce wystąpiło 3,5 tys. lekarzy oraz 1,5 tys. pielęgniarek i położnych spoza UE. Zgodę resortu, jak wynika z informacji przekazanych "DGP", otrzymało na razie ok. 2,3 tys. osób z pierwszej grupy i niewiele ponad tysiąc z drugiej - pisze dziennik. Dodaje, że lekarze, żeby zacząć pracę, muszą jeszcze dostać pozwolenie z izby lekarskiej. Te jednak mówią krótko: pozwolenie na pracę dla kogoś, kto nie umie mówić dobrze po polsku, będzie niebezpieczne dla pacjentów.

- Są już pierwsze skargi i sprawy od pacjentów, w których jednym z elementów jest kwestia błędnej komunikacji. Według Ministerstwa Zdrowia ostateczną odpowiedzialność ponosi placówka, która zatrudnia takiego medyka - wskazuje gazeta.