
W Ministerstwie Zdrowia trwają prace nad projektem ustawy, która ma wejść w życie 1 września 2018 r., informuje Rzeczpospolita. Utworzenie gabinetów będą finansować samorządy, a opiekę stomatologiczną - Narodowy Fundusz Zdrowia.
Tymczasem wątpliwości na temat skuteczności takiego rozwiązania nie brakuje. W opinii Emmy Kiworkowej stomatolog i wiceprezes Fundacji Wiewiórki Julii dostępność opieki stomatologicznej powinna się zwiększać, ale dzięki tworzeniu dobrych przychodni stomatologicznych w rejonie, zaś tworzenie gabinetów w szkołach, spowoduje że albo ich wyposażenie będzie niepełne, albo bardzo drogie.
Mało który samorząd będzie stać na pokrywanie kosztów utrzymania gabinetów, więc część dzieci i tak nie będzie korzystać z opieki stomatologicznej w szkole. Ponadto szkoła musiałaby zapewnić pomieszczenie, media, ochronę i sprzątanie, co daje ok. 20 tys. zł rocznie – mówi w rozmowie z Rzeczpospolitą Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich. – A za 20 tys. zł dyrektor szkoły może zorganizować dla uczniów "wspaniałe rzeczy".
Projekt miałby większe szanse na powodzenie, gdyby ustawa gwarantowała szkołom możliwość odpłatnego wynajmowania powierzchni w szkole na komercyjne świadczenie usług stomatologicznych po południu.
A zdaniem ekspertów dentystów nie uda się przyciągnąć do szkół bez podniesienia nakładów na opiekę stomatologiczną. Dziś to zaledwie kilka groszy na głowę mieszkańca. Tymczasem plan finansowy NFZ na 2018 r. zakłada przeznaczenie na stomatologię 2,42 proc. budżetu Funduszu, czyli 1,9 mld zł. To tylko o 0,08 pkt proc. więcej, niż zakładał plan na 2017 r. (2,34 proc. i 1,8 mld zł).
Żeby skutecznie leczyć uzębienie polskich uczniów, należałoby dwukrotnie podnieść nakłady na stomatologię do ok. 4 mld zł. W przeciwnym razie skończy się na rozwiązaniu połowicznym – w części polskich szkół powstaną gabinety, ale nie będzie chętnych do łatania dziur w zębach, twierdzi Marek Wójcik.
Więcej: rp.pl
Komentarze