
- Obowiązujące od 1 kwietnia 2023 r. zarządzenie Prezesa NFZ w sprawie świadczeń stomatologicznych ograniczy dostęp do leczenia u dentysty
- Lekarz będzie musiał albo odmawiać świadczeń, albo zmuszony zostanie do kredytowania publicznego płatnika
- Kolejki do lekarza dentysty wydłużą się, bo nie podniesiono wysokości etatu przeliczeniowego, czyli pracując za lepszą wycenę, stomatolodzy szybciej zrealizują kontrakt
- W założeniach miało być prosto - tymczasem zasady rozliczania kontraktów pakietami i świadczeniami jednostkowymi są nieracjonalnie skomplikowane

Czytaj więcej
Kto na wiceministra zdrowia od stomatologii?Oburzenia całą sytuacją nie kryje lek. dent. Anita Pacholec wiceprezes Kujawsko – Pomorskiej ORL ds. stomatologii, która dla infodent24.pl wyjaśnia co oznaczać będą jednostronnie wdrożone przez NFZ zasady i to zarówno dla pacjentów, jak i lekarzy dentystów.
Wewnętrzne rozliczenia nieoczekiwanie podstawą kontraktów
O podziale kontraktu, który miał wpłynąć na wykonywanie świadczeń z zakresu pakietów i świadczeń jednostkowych nie było w ogóle mowy.
Taki zapis w treści zarządzenia Prezesa NFZ faktycznie był, ale trzykrotnie uzyskaliśmy odpowiedź, i podczas rozmów w centrali NFZ i telefonicznie, że to tylko zapis potrzebny do wewnętrznych rozliczeń NFZ.
Trudno więc skomentować słowami ogólnie uznanymi za kulturalne, sytuację gdy taką interpretację wprowadza się bez żadnych oporów.
Po wyjściu na jaw tej restrykcji mieliśmy zapewnienia że limity są płynne i nie będą miały wpływu na faktycznie wykonywane procedury.
Nadwykonania w pakietach formą kredytowania NFZ
Teraz dowiadujemy się, że w całym kraju nie tylko dokonano sztywnego podziału, ale że limit na procedury pakietowe jest śmiesznie niski. A do tego nadwykonania w poszczególnych zakresach, a wiadomo że w pakietach pojawią się szybko, mają być zapłacone po zakończonym kwartale.
To zupełnie nowa informacja. Mało tego, nikt o tym nie wspominał i nie ma takiego zapisu w zarządzeniu Prezesa NFZ.
Tłumaczenie, że tak jest z nadwykonaniami z Funduszu Medycznego jest śmieszne, bo te nadwykonania są ponad limit kontraktu, czyli to pieniądze dodatkowe, a nie podstawowe finansowanie umowy.

Czytaj więcej
Plaga bruksizmu. Natychmiast do dentystyLimity ograniczą dostępność do świadczeń medycznych
Spożytkowanie wyznaczonego limitu punktów na pakiety jest śmiesznie proste. Wystarczy zrobić badanie w dwóch klasach i kilka ekstrakcji i mamy po sprawie.
I teraz lekarz musi zdecydować: gdy pacjent przyjdzie w połowie miesiąca do ekstrakcji czy ma go przyjąć i kredytować NFZ przez trzy miesiące, w zasadzie w imię czego? Czy kazać mu przyjść w kolejnym miesiącu, ale zaraz na początku, bo może się nie „załapać”.
Mamy więc tu typowe ograniczenie dostępności do pewnego zakresu świadczeń.
Efektywność realizowania świadczeń szoruje po dnie
Drażliwą kwestią jest pytanie jak w takiej sytuacji utrzymać gabinet. Pensje pracownikom, rachunki - płacimy co miesiąc, nie raz na kwartał.
Z czego mamy kredytować NFZ? Przy obecnej inflacji trudno oprzeć się wrażeniu że Fundusz robi sobie z naszych pieniędzy lokaty terminowe.
Najbardziej irytujące jest to, że zupełnie nie rozumiem, i nikt do dziś nie potrafi mi tego wytłumaczyć, po co ten podział. W założeniach miało być prosto - wysokość kontraktu realizowana wszelkimi pakietami i świadczeniami jednostkowymi, i tyle. Wysokość pensum została utrzymana, więc NFZ nie ponosi wyższych kosztów, ale trochę lepiej wycenione pakiety „zjedzą” kontrakt szybciej i spadnie dostępność, więc stawia się ograniczenia. Jak zwykle, skoro nie wiadomo o co chodzi - to zawsze chodzi o pieniądze.
Powtarzam więc już postawione przeze mnie wcześniej pytanie (Wyższe wyceny pracy dentysty na NFZ, ale system zagrożony. Anita Pacholec komentuje) - gdzie są te obiecane pieniądze, gdzie są te dodatkowe 400 mln zł rocznie, o których wspomniano w uzasadnieniu do projektu zarządzenia?

Czytaj więcej
Kiedy dentysta może opłacać niższe składki ZUS
Komentarze