• Wyższe wyceny pakietów świadczeń z zakresu chirurgii stomatologicznej i periodontologii wchodzą w życie
  • Nawet zdecydowane podniesienie wysokości wycen nie poprawi sytuacji w stomatologii publicznej. Dlaczego?
  • Stomatolog lekarzem pierwszego kontaktu?
  • Stomatologia "na NFZ" nie będzie konkurowała z prywatną
  • Dentobusy i gabinety w szkołach nie sprawdziły się. Są powody.           

Sejmowa podkomisja stała do spraw zdrowia publicznego obradowała dzisiaj nad sytuacją w publicznej opiece stomatologicznej. Pozytywów praktycznie nie widać, chociaż Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że do takich zaliczyć należy próby urealnienia od lat „zamrożonych” wycen procedur stosowanych w stomatologii.

Trwa proces wdrażania wyższych wycen świadczeń stomatologicznych

Zmiany na lepsze w stomatologii publicznej to m.in. przygotowane przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (na zlecenie ministra zdrowia), wyceny pakietów świadczeń z zakresu chirurgii stomatologicznej i periodontologii. W analizie uwzględniono m.in. czas trwania procedury, zaangażowanie personelu medycznego, zajęcie infrastruktury, niezbędne zestawy produktów leczniczych i wyrobów medycznych. Wyniki prac Agencji zostały przez Ministerstwo Zdrowia przekazane prezesowi NFZ do wdrożenia w podpisywanych, lepiej wycenianych kontraktach.

Nie jest tajemnicą, że od pewnego czasu trwa kompleksowa analiza wycen wszystkich świadczeń stomatologicznych, zapowiadane jest wprowadzanie kolejnych, nowych, podwyższonych wycen.

Te regulacje są bardzo oczekiwane, gdyż od dziesięcioleci nie było zmian w wycenie procedur stomatologicznych. 

Amalgamatowe wypełnienia przechodzą do przeszłości

Drugi pozytyw to wycofanie się z zawierających rtęć, tanich wypełnień amalgamatowych. AOTMiT przygotowała wycenę kosztów usunięcia wypełnienia amalgamatowego, jak również kosztów zastąpienia amalgamatu stomatologicznego innymi materiałami do wypełnień w leczeniu stomatologicznym. Zmian należy spodziewać się na dniach.

Nakłady na stomatologię rosną, ale nie tak szybko jak powinny

Trudno nazwać sukcesem systematyczny wzrost nakładów na leczenie stomatologiczne w ramach kontraktów z NFZ. W 2018 r. budżet ten wynosił 1,8 mld zł, podczas gdy zgodnie z planami na 2022 r. ma sięgnąć 2,32 mld zł. To stanowi 30 proc. dynamikę. Z jednym zastrzeżeniem, udział wydatków na stomatologię wobec całego budżetu na ochronę zdrowia z roku na rok maleje.

W coraz większym stopniu za zdrowie jamy ustnej Polacy muszą dbać we własnym zakresie. Zaledwie 17 proc. pieniędzy, przeznaczanych na leczenie stomatologiczne, pochodzi z budżetu NFZ, resztę, a więc zasadniczą część - pokrywają Polacy z własnej kieszeni.

Nie ma koncepcji funkcjonowania stomatologii publicznej

Co gorsza nie ma pomysłu na zmianę sytuacji, bo takim pomysłem trudno nazwać propozycję posłanki Marceliny Zawiszy, aby spróbować odbudować stomatologię publiczną, która miałaby zacząć skutecznie konkurować z leczeniem tzw. prywatnym.

Posłanka przyznała, że pomysł ten kosztować będzie bardzo dużo pieniędzy, ale które trzeba by znaleźć. W jej ocenie nie sprawdziły się dentobusy, a program powrotu gabinetów stomatologicznych do szkół nie nabrał należytego tempa.

Stomatologia dziecięca bez odpowiednich narzędzi systemowych

Obecni podczas posiedzenia podkomisji eksperci, w osobach konsultantów krajowych i wojewódzkich w dziedzinach związanych ze stomatologią, precyzyjnie wytłumaczyli przyczyny porażki programu dentobusów i gabinetów szkolnych.

- Głównym problemem jest wymóg obecności opiekunów prawnych z leczonym dzieckiem – tłumaczyła prof. Dorota Olczak – Kowalczyk krajowy konsultant ds. stomatologii dziecięcej . Z tego powodu w trakcie zajęć lekcyjnych co najwyżej można dokonać przeglądu uzębienia i przeprowadzić zabiegi profilaktyczne.

Gabinety szkolne, głównie ze względu na swoje usytuowanie, muszą ograniczać się wyłącznie do kontraktów na leczenie uczniów, a te nie są w stanie zapewnić utrzymania praktyki.

Dentobusy w zasadzie prowadzą przeglądy i zabiegi profilaktyczne. To działania niewystraczające, gdyż w pierwszej kolejności zadbać trzeba o skuteczną walkę z próchnicą. W polskiej rzeczywistości 95 proc. osiemnastolatków ma w większym lub mniejszym stopniu popsute zęby.

Stomatolog lekarzem rodzinnym?

Podczas obrad podkomisji padł także pomysł zorganizowania stomatologii na wzór POZ. Lekarze dentyści ogólni mieliby w swojej gestii określoną grupę mieszkańców, o którą dbaliby stomatologicznie, pobierając zryczałtowaną stawkę za leczenie.

Taki pomysł zdecydowanie odrzucił dyr. Michał Dzięgielewski z Departamentu Lecznictwa Ministerstwa Zdrowia, słusznie zauważając, że w bogatych gminach, gdzie większość mieszkańców leczy się prywatnie, stomatolog na NFZ nie miałby wcale pracy. Inaczej byłoby w mniej zasobnych regionach kraju, tam liczba pacjentów z poważnymi schorzeniami jamy ustnej zdecydowanie przekraczałaby możliwości sprostania problemom. W POZ schorzenia rozkładają się bardziej równomiernie.

Wyceny procedur na żenującym poziomie

Konsultanci krajowi ds. stomatologii dziecięcej, periodontologii, protetyki, stomatologii zachowawczej z endodoncją miały jednolitą ocenę sytuacji w polskiej stomatologii. Wyceny procedur są na żenującym poziomie, poziomie który odstrasza od podpisywania kontraktów z NFZ, gdyż te stają się deficytowe.

Leczenie specjalistyczne robi się coraz bardziej ekskluzywne. Według prof. Renaty Górskiej krajowego konsultanta w dziedzinie periodontologii w Polsce aktywnych zawodowo jest ok. 500 periodontologów, spośród nich zaledwie 120 leczy „na NFZ”.

- Trudno nawet komentować sytuację, w której leczenie zmian błony śluzowej wycenione jest na ok. 10 zł, gdy w tym samym czasie za wizytę prywatną u dermatologa zapłacić trzeba kilkaset złotych – przekonywała prof. Teresa Sierpińska krajowy konsultant do spraw protetyki stomatologicznej.

Protetyka stomatologiczna w zaniku 

W protetyce stomatologicznej sytuacja staje się dramatyczna. Większość procedur jest nieopłacalna dla lekarza dentysty, a przy bardzo skromnym koszyku świadczeń gwarantowanych, leczenie ograniczone zostało do wydawania protez ruchomych całkowitych. Jednak i ta aktywność zapewne zaniknie, gdyż stomatolog, pracujący w ramach kontraktu – po odliczeniu kosztów - może uzyskać w skali miesiąca dochód pomiędzy 1 a 2 tys. zł. Od kwoty tej musi jeszcze odprowadzić ZUS i inne składowe.

- Tymczasem współpracujący z gabinetem stomatologicznym technicy dentystyczni zmuszani są podnosić ceny swoich usług, głównie ze względu na rosnące koszty materiałów, przez co znikomy margines zysku niwelowany jest do zera – oceniła prof. Teresa Sierpińska.

- Zachowanie naturalnego uzębienia w starszym wieku staje się iluzją. NFZ refunduje leczenie endodontyczne od trójki do trójki, a to przeczy zasadom opieki stomatologicznej nad pacjentami. Ci zatem, w polskich realiach zmagają się z wieloma chorobami wynikającymi z katastrofalnego stanu zdrowia jamy ustnej – mówiła prof. Agnieszka Mielczarek krajowy konsultant ds. stomatologii zachowawczej z endodoncją.

Nie ma kadr uniwersyteckich 

Zgoda jest co do jednego, mamy wystraczającą liczbę stomatologów na realizowany poziom opieki stomatologicznej w ramach usług publicznych, jednak i tutaj pojawiają się problemy.

W uniwersytetach medycznych nie ma kto uczyć studentów stomatologii. Stawki płacone nauczycielom specjalistom są dramatycznie niskie, tak więc odpływ wartościowych kadr medycznych jest stały. Na uczelniach pozostają głównie osoby w wieku emerytalnym. Ich potencjał jest na wyczerpaniu.

Nawet kilkukrotne podniesienie wysokości wycen nie poprawi sytuacji, gdyż taki zabieg jest jedynie wyrównaniem tego co powinno się było wyrównać lata temu. Nie ma mowy o stworzeniu nowej jakości w leczeniu stomatologicznym. Wprowadzanie współczynników korygujących w części procedur nie rozwiązało i nie rozwiąże problemów systemowych, a że te są bardzo poważne – przekonali się uczestnicy obrad sejmowej podkomisji ochrony zdrowia.