
- Zdecydowana większość usług stomatologicznych jest finansowana prywatnie, bo do tego przyzwyczaili się pacjenci i nie mają oczekiwania, aby było inaczej - ocenia minister zdrowia
- Z próchnicą zębów zmaga się nawet 99,9 proc. Polaków w wieku od 35 do 44 lat, tylko sześciu na dziesięciu pacjentów chodzi regularnie co roku do dentysty
- NFZ na leczenie jednego Polaka przeznacza statystycznie 55,8 zł. Tymczasem założenie jednej plomby "prywatnie" to wydatek 200 - 300, a nawet 600 zł
- Polacy średnio wydają rocznie z własnej kieszeni na leczenie stomatologiczne 400 – 500 zł, głównie z powodu braku dostępu do dentysty pracującego na NFZ.
- Czas oczekiwania do ortodonty lub periodonty często jest dłuższy niż jeden rok
- Są województwa, w których w ciągu ostatnich trzech lat liczba świadczeniodawców, pracujących na NFZ, zmniejszyła się o 25 proc.
Minister zdrowia w rozmowie dla dziennika "Fakt", zapytany czy leczy się u stomatologa na NFZ, odpowiedział: na szczęście nie mam konieczności korzystania w ogóle ze stomatologa, poza przeglądem od czasu do czasu.
Dopytywany o przyczynę przeznaczania na leczenie stomatologiczne znikomych kwot (ok. 60 zł na Polaka) Adam Niedzielski stwierdził: Model stomatologii, z którym mamy obecnie do czynienia jest zdefiniowany w ten sposób, że istnieje pewien segment stomatologii publicznej, ale zdecydowana większość usług dla pacjentów jest finansowana prywatnie. To wynika z jednej strony z pewnego wzorca przyzwyczajenia, z drugiej strony – nie widzimy aż takiego oczekiwania – szczególnie ze strony dorosłych, by był to segment publiczny. To pewnego rodzaju wybór, który dokonał się wiele lat temu.
Polacy postawili na komercyjną stomatologię? Jeśli tak, to dlaczego?
Wymuszony solidaryzm w leczeniu stomatologicznym
To, że minister zdrowia nie ma problemów z zębami jest zaskakująco dobrą wiadomością, zważywszy, że według oficjalnych statystyk próchnicę zębów ma od 95.0 do nawet 99,9 proc. Polaków w wieku od 35 do 44 lat. Zatem w zasadzie wszyscy powinni systematycznie poddawać się leczeniu stomatologicznemu. Ci bez większych problemów - przynajmniej zabiegowi usuwania kamienia, który należałoby wykonywać dwa razy do roku.
Statystyka świadczy o tym, że minister zdrowia prawidłowo ocenił sytuację, jeśli chodzi o podejście Polaków do leczenia zębów na NFZ. W 2022 r. Fundusz przeznaczył na świadczenia stomatologiczne ok. 2,1 mld zł, a według planów na 2023 r. - będzie to 2,7 mld zł. Na jednego Polaka statystycznie przypada zatem 55,8 zł w tym roku i 71,0 zł w roku przyszłym. Niewiele, zważywszy że w połowie 2022 r. w gabinetach działających poza NFZ cena pojedynczego porządnego wypełnienia (plomby) coraz częściej sięga kilkuset złotych.
Trzeba oczywiście zastrzec, że dzięki takim osobom jak minister Adam Niedzielski pula środków NFZ do podziału rozkłada się na mniejszą liczbę pacjentów. Z analiz Europejskiego Ankietowego Badania Zdrowia (EHIS), które w 2021 r. opublikował GUS, z usług lekarzy stomatologów w ciągu ostatnich 12 miesięcy skorzystało prawie 59 proc. Polaków. Kolejne 39 proc. było u lekarza dentysty rok temu lub wcześniej, a 2 proc. nigdy nie leczyło się u dentysty.
Nieobecni, świadomie lub nie, oddają swoją pulę bardziej potrzebującym lub bardziej zdeterminowanym. Jednak nawet przy takiej korekcie dentysta, przyjmujący na Fundusz, zdziałać może niewiele. Coraz mniej dentystów gotowych jest na to, żeby pracować w ramach kontraktu z NFZ, jeśli za usługę usunięcia zęba dostaje 20 zł lub za podanie znieczulenia - 10 zł.
Nic więc dziwnego, że kolejki do nielicznych doświadczonych specjalistów np. do ortodontów lub periodontologów, którzy wciąż leczą na NFZ, liczone są już nie w miesiącach, a w latach.

Czytaj więcej
NFZ ściga dłużników. WytrwalePolacy leczą zęby poza NFZ. Nie chodzi tylko o standard usług
- Zwalczamy mit, że "do dentysty i tak wszyscy chodzą prywatnie". To nieprawda. Wystarczy spojrzeć na sprawozdania finansowe, z których wynika, że rocznie paru milionom Polaków takie świadczenia są jednak wykonywane. Ten mit słyszę nawet podczas komisji sejmowej. Oczywiście, coś jest na rzeczy, skoro cały rynek usług stomatologicznych wart jest ok. 14 mld zł, w tym tylko 2 mld zł ten sygnowany przez NFZ - wyliczał Andrzej Cisło gdy pełnił funkcję wiceprezesa NRL.
W tej sytuacji rzeczywiście – tak jak podaje minister zdrowia – wielu Polaków postawiło, a w zasadzie zostało zmuszonych do postawienia na leczenie stomatologiczne poza publiczną ochroną zdrowia. Takie podejście do zdrowia jamy ustnej nie jest tanie. Średnio w ciągu roku Polak wydaje na dentystę z własnej kieszeni 300 zł.
Oczywiście jak każda średnia, liczba ta niewiele mówi o rzeczywistości. Faktycznie średnie wydatki pacjenta sięgają 400 – 500 zł, zważywszy, że niestety znaczący odsetek pacjentów chadza do dentysty zdecydowanie rzadziej niż raz do roku, a duża część Polaków wciąż liczy tylko na świadczenia finansowane przez NFZ.
Z komercyjnych usług stomatologicznych korzysta coraz więcej Polaków nie dlatego, że marzy o implantach lub równiutkich licówkach, a więc o zabiegach niedostępnych na NFZ. Tak nie jest. Alternatywą płacenia za dentystę z własnej kieszeni jest po prostu duże ryzyko zmagania się z bólem zęba. Nie każdy ma tyle determinacji, aby w takich okolicznościach szukać jednej z 40, rozsianych nierównomiernie po kraju, placówek pogotowia stomatologicznego i to bez gwarancji, że zostanie się od ręki przyjętym.
Coraz mniej Polaków liczy na opiekę stomatologiczną w ramach NFZ, a to także ze względu na fakt, że koszyk świadczeń gwarantowanych jest więcej niż skromny. Trudno jest zatem przeprowadzić sanację jamy ustnej licząc na to co oferuje NFZ.
Dentyści nie chcą podpisywać kontraktów z NFZ. Wiele przyczyn
Kredyty, ceny mediów, w tym energii, ceny materiałów stomatologicznych nie tylko rosną w rytm inflacji, ale ją zdecydowanie wyprzedzają (chociażby prąd lub gaz). Kosztuje także wzmocniony reżim sanitarny. Od lipca obowiązują wyższe minimalne płace w ochronie zdrowia. To wszystko trzeba uwzględnić przy kalkulowaniu kosztów prowadzenia gabinetu stomatologicznego.
W tej sytuacji zbyt niskie wyceny poszczególnych procedur zmuszają świadczeniodawców do oferowania standardów realizowania procedur, które coraz mniej mają wspólnego ze współczesną medycyną. Nie chodzi tutaj tylko o stosowanie tanich materiałów. Coraz trudniej jest obronić to co znajduje się w koszyku świadczeń gwarantowanych przed zarzutem realizowania świadczeń, które nie dają gwarancji sukcesu terapeutycznego. Wielu dentystów chociażby z tego powodu rezygnuje z podpisywania kontraktów z NFZ.
Stomatologia na NFZ w zaniku. Dentyści rezygnują z kontraktów
W efekcie niezmiennie spada liczba świadczeniodawców, realizujących kontrakty stomatologiczne w ramach powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego. W skali kraju od 2019 r. do 2022 r. (dane z lipca 2022 r.) ubyło aż 17,3 proc. lecznic stomatologicznych. Są województwa, w których w stosunku do 2019 r. liczba świadczeniodawców zmniejszyła się prawie o 25 proc.! (woj. opolskie i kujawsko-pomorskie). Nie lepiej jest w woj.: lubuskim, warmińsko - mazurskim, dolnośląskim i zachodniopomorskim, tam spadek przekroczył 20 proc.
Oczywiście można relatywizować te dane, tłumacząc, że liczba świadczeniodawców nie zawsze musi oznaczać regres, gdyż na rynku działają większe podmioty. Nie jest jednak tak, że nowe umowy, których w ostatnich trzech latach nie podpisywano przecież wiele, opiewały na spektakularnie wysokie kwoty kontraktowe.
Lekarzy dentystów, realizujących współpracę z NFZ, ubywa z każdym miesiącem. Z uwagi na brak zainteresowania ze strony świadczeniodawców - wygasające kontrakty nie są przedłużane, a część jest po prostu rozwiązywana.
Najgorsza pod tym względem sytuacja występuje na Mazowszu. Tam na jednego świadczeniodawcę, który realizuje kontrakt NFZ, przypada średnio 9385 mieszkańców. Niewiele lepiej jest na Pomorzu (9126) i w Małopolsce (8575). Są to jednak stosunkowo bogate województwa (chociaż Mazowsze, poza bogatą Warszawą, nie jest regionem zasobnych mieszkańców).
Tam nie działa model leczenia się poza NFZ. Decyduje zasobność pacjentów
Najwięcej świadczeniodawców w stosunku do liczby mieszkańców funkcjonuje w województwach, w których PKB na mieszkańca jest zdecydowanie niższy od średniej krajowej.
Są to województwa:
- podkarpackie - 4391 mieszkańców na jeden podmiot realizujący kontrakt z NFZ (70,2 proc. PKB),
- lubelskie 4724 (68,5 proc. PKB),
- podlaskie 4817 (72 proc. PKB),
- warmińsko – mazurskie 5107 (68,4 proc. PKB).
To bardzo logiczna zależność. Tam gdzie zasobność mieszkańców jest stosunkowo wysoka - mniejsze jest zapotrzebowanie na dentystę z kontraktem NFZ. W regionach tych dynamicznie rozwija się jednocześnie stomatologia komercyjna, bo łatwiej tam znaleźć pacjentów płacących z własnej kieszeni. Efekt jest taki, że mniej jest tam zainteresowanych pracą pod szyldem NFZ.
W biedniejszych województwach większą rację bytu mają gabinety świadczące usługi w ramach powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego. Z kolei tam właśnie gorsze perspektywy rozwoju dotyczą tych gabinetów, które stawiają na pacjenta płacącego za usługi z własnej kieszeni. Dla dentystów korzystne jest wówczas łączenie kontraktów NFZ z pracą poza Funduszem.
Stomatologia publiczna jest marginalizowana. Do tego stopnia proces ten jest widoczny, że przedstawiciele innych dziedzin medycyny, chcąc zasygnalizować „wypychanie ich” poza system świadczeń gwarantowanych - używają pojęcia „stomatologizacji”.
Komentarze