
infoDENT24.pl, Łukasz Sowa, Mirosław Stańczyk: Dzieci, stomatologia, lekarz dentysta, czy taki ciąg skojarzeń nie jest od pewnego czasu odczytywany przez Rzecznika Praw Dziecka jak prowokacja, nawet jeśli nie uzupełni się go sformułowaniem przemoc wobec najmłodszych?
Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka: Nie aż tak, ale faktycznie, nie spodziewałem się, że ktoś w iście kuriozalny sposób może zinterpretować pomysł edukacji lekarzy dentystów w zakresie rozpoznawania przemocy wobec dzieci - pacjentów gabinetów stomatologicznych.
Mamy do czynienia z konstrukcją myślową wybudowaną bez jakiejkolwiek logicznej podstawy. Teza jakoby publikacja, którą sygnuję jako Rzecznik Praw Dziecka, a którą napisał m.in. mój brat, lek. dent. Maciej Michalak, powstała w wyniku zależności rodzinnych - jest oczywistym pomówieniem. Nie koniec na tym, pojawiły się nawet insynuacje z nepotyzmem w tle. Oczywiście nigdy nie było żadnych relacji zależnościowo - finansowych na linii Marek - Maciek.
infoDENT24.pl: RPD zmuszony został przez media do udziału przecież w nie od dzisiaj znanej epopei z wiodącym wątkiem pod tytułem "Nie jestem wielbłądem". Jak RPD czuje się w tej roli?
Marek Michalak: Nie najlepiej. Myślę nawet, że aby nie narażać się na dość męczące tłumaczenie lepiej byłoby żeby tym wydawnictwem zajął się ktoś inny i wierzę, że tak się stanie.
Z drugiej strony jednak moją rolą jest pomoc dzieciom. RPD nie może ulegać bezpodstawnym oskarżeniom. Poza tym nie chciałbym gasić entuzjazmu młodych ludzi, w tym wypadku autorów publikacji. Dziś tylko nieliczni chcą jeszcze cokolwiek zrobić za darmo, poświęcić wolny czas na wykonanie nietuzinkowej pracy. Nikt nie zwraca uwagi na fakt, że są to fachowcy z dorobkiem w postaci licznych publikacji w czasopismach stomatologicznych, również o zasięgu międzynarodowym.
To, że taka praca została wykonana nie jest zasługą Rzecznika Praw Dziecka. W tym przypadku nie ma mowy o tym, że to ja zrobiłem komuś przysługę, to ci młodzi ludzie zrobili coś dla RPD, a tak dokładnie nie dla mnie, nie dla mojego urzędu, ale dla dzieci.
Ci młodzi ludzie właśnie w wolnym czasie przebrnęli przez literaturę fachową, wyciągnęli wnioski, spisali je, skonsultowali. Prof. Zbigniew Izdebski, czy prof. Zbigniew Lew - Starowicz wypowiadają się o tej publikacji bardzo pozytywnie. Fakt, że ten drugi dopiero po zapoznaniu się z publikacją w całości, gdyż wcześniej dał się podejść dziennikarzom i przed kamerami skomentował - jak wszyscy zresztą - jedno wyrwane z kontekstu zdanie. To oczywiste, że w ten sposób każdą pracę można zdyskredytować.
infoDENT24.pl: Reakcja mediów to przykład niezrozumienia tematu, czy pogoń za tanią, naciąganą sensacją? Problem rozpoznawania przemocy przez lekarzy dentystów, wszak nie jest tematem nowym.
Marek Michalak: Zgadza się. To jest coś czym inne kraje żyją od lat, nie tylko Skandynawia, ale także USA, czy kraje Europy Zachodniej. Prowadzone są badania, znane są statystyki, promowane są dobre praktyki. W Polsce wielu specjalistów nie zdaje sobie jeszcze z tego sprawy. O krok przed nami sa np. stomatolodzy z Litwy. Niestety część mediów wyrwała jedno zdanie z kontekstu i zbudowała na tym teorię, bardzo niesłuszną. Broszura skierowana jest do reprezentantów środowiska mających wysokie kwalifikacje, takich którym nie wszystko trzeba tłumaczyć od momentu stworzenia świata.
Nie sądzę żeby lekarz, po stwierdzeniu gorączki, zdecydował się na postawienie diagnozy o zapaleniu płuc. Z pewnością lekarz wykona kolejne badania, żeby to potwierdzić. Tak samo jest z rozpoznawaniem przemocy przez lekarzy dentystów. Nie każdy siniak, nie każdy krwiak świadczy o przemocy. Ale jeżeli dentysta leczy kilkoro dzieci z jednej rodziny, a wybicia zębów zdarzają się im wyjątkowo często, powinien zastanowić się czy rzeczywisty problem nie jest skrywany przed światem.
Słowem kluczem jest zawsze słowo „może" i pamiętajmy o tym. Wszystkie symptomy, które lekarz dentysta może zinterpretować jako efekt przemocy, mogą nią być, ale wcale nie muszą.
infoDENT24.pl: Czy to, że w innych krajach lekarze dentyści zaangażowani są w kwestie przemocy wobec dzieci zobowiązuje nas do przyjęcia takich samych założeń i takich samych tez?
Marek Michalak: Oczywiście, że polski system opieki stomatologicznej jest inny od tego w Szwecji lub w USA. Może pozycja lekarzy dentystów w rozpoznawaniu przemocy wymaga dyskusji samego środowiska stomatologicznego, przeprowadzenia badań krajowych. Z pewnością nie warto kopiować jeden do jednego wzorców zagranicznych. Pamiętajmy jednak, że w Norwegii dentyści potrafią rozpoznać kilkaset przypadków przemocy wobec dzieci rocznie. W Polsce niech będzie to tylko kilka przypadków, to i tak uratujemy w ten sposób kilka psychik, ochronimy czyjeś zdrowie, a być może nawet życie. To dobry bilans, którego nie sposób lekceważyć. Od scenariusza debaty publicznej o tym co się zadziało, gdy jest już za późno, wolę scenariusz prewencji. Cóż z tego, że z pewnością ten ostatni medialnie nie sprzedaje się tak dobrze jak ten pierwszy.
infoDENT24.pl: Media zarzucały autorom publikacji, iż przeczuleni lekarze dentyści wywołają lawinę niepotrzebnych spraw sądowych, nietrafionych zgłoszeń przemocy.
Marek Michalak: Nie sądzę, by mogło tak się stać. Jak już mówiłem, lekarz dentysta nie podejmuje decyzji na podstawie jednego spostrzeżenia. Pamiętajmy, że decyzję o jakimkolwiek zabezpieczeniu dziecka podejmuje zawsze niezawisły sąd, na podstawie dowodów, opinii, a informacja płynąca z gabinetu stomatologicznego jest tylko jednym z elementów rozpoznania i podlega drobiazgowej weryfikacji.
infoDENT24.pl: Wielokrotnie podkreśla Pan rolę holistycznego spojrzenia na dziecko. Co to oznacza dla lekarza dentysty?
Marek Michalak: Holistyczne spojrzenie na dziecko nie odnosi się tylko do leczenia. Częstokroć słyszymy, ze maluchowi wydarzyła się krzywda. Jaka jest wtedy reakcja, szczególnie mediów? Szuka się winnego. Niekiedy okazuje się nim być system. Więc jeżeli chcemy go uszczelnić - dlaczego nie zaprosić kolejnego środowiska, które mogłoby pomóc? Bojkotowanie inicjatyw, które pomogą chronić dzieci, jest bezzasadne. Tym bardziej, że w powszechnej opinii najsłabszym ogniwem w walce z przemocą są przedstawiciele ochrony zdrowia.
infoDENT24.pl: Kiedy więc broszurę zobaczą lekarze dentyści?
Marek Michalak: Nie wiem. Zobaczymy kto się ostatecznie zdecyduje na wydanie tej pozycji. Obecnie dostępna jest jej wersja upubliczniona z okazji jednej z konferencji naukowych, ale to nie ta, która docelowo miała być udostępniana lekarzom dentystom.
infoDENT24.pl: Czyżby chciał się Pan wycofać?
Marek Michalak: Nie chcę stwarzać sytuacji dwuznacznych, nie to było moją intencją. Idea i temat jest ważny, mam nadzieję, że szum wokół tego istotnego zagadnienia nie sprawi, że inicjatywa umrze. Materiał jest przygotowywany, kończony, ciąg dalszy nastąpi, ale być może korekty planu zostaną przeprowadzone.
infoDENT24.pl: Przemoc wobec dzieci to tylko część stomatologicznej sagi RPD z Pana nazwiskiem w głównej roli. Wierzy Pan w powrót gabinetów szkolnych?
Marek Michalak: Przede wszystkim to bardzo źle, że gabinety dentystyczne wyprowadzono z placówek szkolnych. Teraz chcę wierzyć, że będzie ich przybywać, a nie ubywać. Oczywiście przy zachowaniu logiki postępowania, przecież liczba stomatologów dziecięcych jest ograniczona.
Główną barierą w funkcjonowaniu szkolnych dentystów jest niewłaściwe kontraktowanie usług przez NFZ. Właściciele gabinetów szkolnych nie mogą stawać do konkursów w jednym rzędzie z wielkimi klinikami, ze świetnie wyposażonymi gabinetami, ponieważ zawsze przegrają.
Między innymi dlatego, że nie są wyposażone w aparaty RTG. A nie mogą być, ponieważ tego zabraniają przepisy. Tylko, że ten fakt, nie powinien dyskryminować ofert składanych przez - uprośćmy to - szkolnych lekarzy dentystów. Zdjęcie rentgenowskie można donieść z innej przychodni, z którą szkolny stomatolog nawiąże współpracę. Przecież nie każdy lekarz POZ zatrudnia w gabinecie pielęgniarkę, która pobiera krew i nie każdy prowadzi na własny użytek laboratorium analityczne.
Tam gdzie jest wola pomocy dzieciom w formie gabinetów szkolnych - powinno się ułatwić działanie, chociażby poprzez wspomnianą zmianę zasad kontraktowania. Premiujmy dobre chęci. To nie jest łatwa praca i często mniej efektywna pod względem ekonomicznym. Specjaliści podkreślają, że w trakcie wizyty jednego dziecka przyjmuje się co najmniej trzech dorosłych. Czasami leczenie, ze względu na stres małego pacjenta, nie może być przeprowadzone podczas pierwszej wizyty.
Rolą publicznego płatnika jest takie dysproporcje zauważyć i odpowiednio wycenić.
infoDENT24.pl: Pański scenariusz pod nazwą dentobusy, jako alternatywa na brak gabinetów szkolnych, głównie na prowincji, także nie może doczekać się realizacji. Zawiniła koncepcja? Być może zbyt duże koszty wdrożenia jej w życie?
Marek Michalak: Musimy potraktować dentobus jako miejsce zetknięcia się dzieci ze specjalistą. Nie patrzmy na to jako na miejsce leczenia. Dentobus może być miejscem na pogadankę profilaktyczną z dzieckiem, na spotkanie z rodzicami.
Dentobusy są drogie? Ok, nie trzeba od razu kupować stu. Można zacząć od jednego. Niech odwiedzi te miejsca, w których dostęp do dentysty jest najtrudniejszy, a wskaźnik próchnicy największy. W tej chwili tematem mocniej od państwa interesują się organizacje pozarządowe. Świetnie, ale tak nie powinno być.
infoDENT24.pl: Mobilny gabinet nie spełni żadnej roli, jeżeli ktoś nie przypilnuje, aby dziecko z postawioną diagnozą trafiło ostatecznie na fotel dentystyczny.
Marek Michlak: Ale takie diagnozy będą twardym dowodem w rozmowie z przedstawicielami resortu zdrowia, z NFZ. Pokażą gdzie i jak bardzo jest źle. Może to właśnie ten kamyk, który ruszy lawinę.
infoDENT24.pl: A może trzeba zmusić rodziców, żeby zadbali o zęby pociech? Są kraje, które pokazały, że tylko w ten sposób można coś zmienić.
Marek Michalak: Rodziców trzeba edukować, nie zmuszać. Nie rozmawiajmy o represji, bo to jest coś, czym możemy zniechęcić do dialogu. Polak przymuszony do czegoś, często czyni na przekór. Polski problem polega na bagatelizowaniu niewiedzy. Rodzic musi poczuć odpowiedzialności za zęby dziecka.
Pamiętajmy przy tym, że uchylanie się od badania dziecka i jego leczenia jest przejawem zaniedbywania. Oczywistym jest, że zaniedbanie może być formą przemocy wobec dziecka, ale wolałbym, aby to zdanie w takiej formie nie trafiło do mediów. Wyrwane z kontekstu przysporzy słusznej idei więcej szkód niż pożytku.
Komentarze