
Na nowe rozwiązanie narzekają dentyści:
- Na pierwszą wizytę dziecko przychodzi z nauczycielem, ale bez obecności rodzica mogę zrobić tylko przegląd i opisać w jakim stanie są zęby, zaznaczyć, które wymagają leczenia. Indywidualne leczenie dzieci może odbywać się tylko przy rodzicach, opiekunach prawnych. Często jest tak, że uczniowie trafiają do nas tylko na przegląd, a potem rodzic nie może wziąć wolnego, nie ma czasu przyjść do gabinetu i na leczenie z dzieckiem już nie wraca. I mamy problem, bo placówki, które podpisały umowy nie wywiązują się z leczenia, nie wykonują puli punktów przeznaczonych na medycynę szkolną - opisuje jak wygląda leczenie zębów uczniów w praktyce dentystka spod Warszawy.
- Możemy leczyć zęby dzieci tylko tymi materiałami, które refunduje Fundusz z podstawowego koszyka świadczeń. Są to niestety najgorsze materiały, wypełnienia robimy czarnymi plombami z amalgamatu. W takiej sytuacji musimy ostrzec rodziców, mówimy, "możemy ząb wyleczyć, ale będzie czarna plomba". Ja bym swojego dziecka na takie leczenie nie wysłała, cytuje wypowiedź jednej z dentystek portal edziecko.pl.
Narzekają też rodzice:
- Moje dziecko nie korzysta. Wolę 40 km jechać i zawieźć prywatnie. Pierwsze dwie wizyty i plomby wypadły. Teraz wolę zapłacić i mieć spokój. Wkurza mnie tylko to, że Fundusz skąpi na dzieci. Chociaż dzieciom powinny być zapewnione darmowe, lepsze plomby.
- Szkoła córki ma umowę z jakąś placówką, ale z niej nie korzystamy. Chodzimy do innego dentysty. Na szczęście córka, lat prawie osiem, nie ma próchnicy, zęby zdrowe. Wizyty to przeglądy i lakowanie szóstek.
- Szkoła moich dzieci nie współpracuje z żadnym gabinetem, a i w naszej miejscowości stomatolog dziecięcy nie istnieje. Jadę do innej miejscowości.
- Zęby córki leczymy w prywatnym gabinecie, bo wiem, że jakość usług na Fundusz nie jest najlepsza. Poza tym bałabym się wysłać dziecko do gabinetu, którego nie znam, bez wiedzy, czy np. przestrzegają tam higieny, sterylizują narzędzia (wypowiedź ortodontki).
Więcej: edziecko.pl
Komentarze