Andrzej Kosiniak-Kamysz, pracował jako minister zdrowia w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Podkreśla, że ówczesny premier był bardzo wrażliwy na problemy ochrony zdrowia.
- Nie wtrącał się, ale bardzo często pytał co robimy. Wyznawał zasadę, że państwo jest w obowiązku zapewnić ochronę wszelaką, w tym zdrowia i życia. W tamtych czasach wszelkie rezerwy budżetowe - nieduże, ale zawsze - były przeznaczane na ochronę zdrowia. Pomoc na funkcjonowanie systemu opieki zdrowia płynęła nawet z Watykanu i krajów EWG.

Andrzej Kosiniak-Kamysz podkreślił, że podczas jego pracy na stanowisku szefa resortu zdrowia został reaktywowany samorząd lekarski. - Tadeusz Mazowiecki bardzo temu kibicował - przekonywał.

Czytaj także: 25-lecie Odrodzenia Samorządu Lekarzy i Lekarzy Dentystów 

Przed Marianem Miśkiewiczem, ministrem zdrowia w rządzie Jana Olszewskiego, stało trudne zadanie wprowadzenia oszczędności w organizacji systmeu ochrony zdrowia.
- Próby ograniczenia nakładów na opiekę zdrowotną były trudne, ponieważ i tak było na tyle skąpo, że nie bardzo było z czego ciąć. Natomiast bardzo trudno było utrzymać stan finansowy do realizacji bieżących zadań - mówił. 
Miśkiewicz zwrócił uwagę, że rząd premiera Olszewskiego nie był zainteresowany sprawami zdrowia.  - Trudno było się przebić z medycyną na wokandę posiedzeń Rady Ministrów - przekonywał.

Wojciech Maksymowicz, minister zdrowia w rządzie Jerzego Buzka, rozpoczął tworzenie systemu opartego na kasach chorych. - Problem braku pieniędzy pozostał. Zawsze były ważniejsze problemy. Udało nam się jednak usamodzielnić szpitale, przygotować grunt pod prywatyzacje, stworzyliśmy pojęcie płatnika zagranicznego - wylicza.

Jego następca, Grzegorz Opala, miał trudne początki. Jerzy Buzek wezwał go do gabinetu na 8 rano dzień wcześniej, nie mówiąc, jaki jest cel wizyty. Po przedstawieniu fatalnej sytuacji w systemie opieki zdrowotnej, zaproponował tekę ministra.Opala podjął wyzwanie. Chwilę później w ministerstwie pojawiło się ponad 200 pielęgniarek, które protestowały przez dwa miesiące.

Opala zasłynął z wprowadzenia tzw. ustawy 203. To potoczna nazwa ustawy z 22 grudnia 2000 r. o zmianie ustawy o negocjacyjnym systemie kształtowania przyrostu przeciętnych wynagrodzeń u przedsiębiorców oraz o zmianie niektórych ustaw i ustawy o ZOZ.
Na jej podstawie wszystkim pracownikom publicznych zakładów opieki zdrowotnej zatrudniającym powyżej 50 osób zostały przyznane podwyżki w wysokości 203 zł w 2001 r. i 171 zł w roku następnym.

Opala podkreśla, że to za czasów jego pracy ustanowiono ustawę o ratownictwie medycznym.
- Czego jestem dumny? Jak przychodziłem było 700 rezydentur. W następnym roku było już 2100. Każdy absolwent mógł ją otrzymać rezydenturę - mówił.

Marek Balicki ministrem zdrowia był łącznie 18 miesięcy, m.in. w rządzie Leszka Millera. - Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że każdy z nas stawał przed wyzwaniami, które często przekraczały możliwości resortu - uważa. - Życzę wszystkim kolejnym ministrom zdrowia, lekarz został ministrem finansów, wtedy powinno być łatwiej - mówił. 

Leszek Sikorski, nie miał zaplecza politycznego, zarządzał szpitalem klinicznym. Został jednak ministrem w rządzie Leszka Millera. Wielu kojarzy go z procesem informatyzacji służby zdrowia. On sam podkreśla, że w czasach jego pracy w resorcie te kwestie stanowiły epizod. - Dużo czasu przeznaczaliśmy na przygotowanie legislacji przepisów dotyczących ochrony zdrowia pod akcesję Polski do Unii Europejskiej - zwracał uwagę. 

Bolesław Piecha, nie był szefem resortu zdrowia, ale w debacie wziął udział jako zastępca Zbigniewa Religi. - Polityka była dla niego drugą - po chirurgii - pasją. Problemy w tamtych czasach były podobne do tych, z którymi mierzyli się poprzednicy, czyli tzw. „bieżączka" - mówi. Wśród najważniejszych wymienia konflik z Porozumieniem Zielonogórskim oraz negocjacje z Białym Miasteczkiem.

Reprezentujący Bartosza Arłukowicza, wiceminister Sławomir Neumann mówił, że zawsze było, tak, że to ilość pieniędzy determinowała sukces pracy ministerstwa zdrowia. - Obecnie też tak jest i - moim zdaniem jeszcze długo - będzie.