• Podczas Łódzkich Spotkań Stomatologicznych mistrz Krzysztof Daukszewicz inicjował wesołymi, ale przede wszystkim mądrymi tekstami - żywą reakcję publiczności 
  • Czego można żałować po występie Krzysztofa Daukszewicza? Wielu rzeczy - tak wielu, jak wielu swoich kultowych utworów nie zaprezentował
  • Rodzinna atmosfera Łódzkich Spotkań Stomatologicznych sprawiedliwie rozlała się na wszystkich ich uczestników, niezależnie od tego czy byli to wykładowcy, słuchacze, zaproszeni goście 

Krzysztof Daukszewicz gościem ŁSS

Krzysztof Daukszewicz należy do czołówki satyryków pokolenia Naszej Klasy – jak to sam przyznał artysta, komentując swój wiek. Gość ŁSS zauważył, że pomiędzy nim a słuchaczami nie ma zbyt dużej bariery wiekowej, a taka okoliczność sprzyja wyzwalaniu pozytywnych emocji po bu stronach sceny.

I tak się stało. Mistrz Krzysztof Daukszewicz inicjował wesołymi, ale przede wszystkim mądrymi tekstami - żywą reakcję publiczności. Oczywiście w przypadku występów satyryka, barda, felietonisty - pożądaną reakcją po stronie słuchaczy zazwyczaj są salwy śmiechu. Zazwyczaj, gdyż w twórczości artysty jest wiele utworów pełnych zadumy, nostalgii i mądrości życiowej. Uczestnicy Łódzkich Spotkań Stomatologicznych mieli przyjemność oklaskiwać i kwitować salwami śmiechu humorystyczną twarz Krzysztofa Daukszewicza.

Czego nie było podczas wieczoru z gwiazdą?

Było kilka dobrze znanych Polakom piosenek. Tych dawnych, jak kultowy McDrive i tych ostatnich, jak Ballada o wyklętych kredkach. Były pełne uroku dykteryjki, limeryki i dowcipy.

Czego można żałować po występie Krzysztofa Daukszewicza? Wielu rzeczy, tak wielu, jak wielu swoich kultowych utworów nie mógł zaprezentować podczas godzinnego występu. Nie zabrzmiały: Łódka Bols, Nie śpiewam ministrom, Ja świateł nie gaszę, To jest mój kraj, Tyle mi zostało, Dobranoc Europo. Lista nieobecności ciągnąć się może w nieskończoność, a to dlatego, bo w nieskończoność nie mógł przecież trwać występ artysty z rocznika Naszej Klasy.

Solą występów każdej gwiazdy (w przypadku satyryków chyba raczej cukrem) są interakcje z publicznością. Tych nie brakowało, bo rodzinna atmosfera Łódzkich Spotkań Stomatologicznych sprawiedliwie rozlała się na wszystkich ich uczestników, niezależnie czy byli to wykładowcy, słuchacze, czy specjalnie zaproszeni goście.

Migawki z prywatnego życia Daukszewicza

Doszło do tego, że Krzysztof Daukszewicz podzielił się z publicznością kilkoma zdarzeniami z życia prywatnego. Była zatem m.in. opowieść o przeżyciach towarzyszących operacji udrażniania tętnicy szyjnej, jaką przeszedł artysta.

W trakcie chirurgicznego zabiegu, realizowanego w warunkach znieczulenia miejscowego, co jakiś czas gwiazdor musiał liczyć do dziesięciu, aby upewnić lekarzy, że jest świadomy co się dookoła niego dzieje. Po czwartej powtórce zadania Daukszewicz zapewnił chirurgów, że już nauczył się liczyć i prosi o trudniejsze zadanie. Pacjent zresztą sam je sobie wyznaczył i opowiedział operującym go lekarzom dowcip z udziałem kamasutry. To przedłużyło o kilka minut trudną, dwugodzinną operacją. Dlaczego? Na czas niewymuszonego śmiechu lekarze musieli przerwać wykonywanie odpowiedzialnego zadania.       

Po doznaniach duchowych nastąpiły fascynacje kulinarne spod znaku grilla. Pojawił się nawet bigos, o którym wspominał Krzysztof Daukszewicz podczas występu bezpośrednio poprzedzającego plenerową zabawę przy radosnych płomieniach ogniska.  Tak zakończył się dzień drugi ŁSS.