Wówczas można skierować sprawę do sądu. Wygrana powinna być bezsporna. Nie zawsze jednak tak się dzieje. W tym konkretnym przypadku zlecającym usługi (i za nie płacący) był zakład ubezpieczeniowy. Z tym jednak, że - jak się okazało - zrealizowane usługi nie były objęte polisą. W takiej sytuacji lecznica zwróciła się bezpośrednio do pacjenta o zapłatę faktury w wysokości 10 tys. zł. Ten jednak odmówił, twierdząc, że bezpośrednio zlecającym wykonanie usługi był zakład ubezpieczeniowy i to on powinien uiścić należności wynikające z wystawionych faktur (ubezpieczyciel widniał na fakturze jak odbiorca usługi).

Sprawa trafiła do sądu i niestety nie została rozpatrzona po myśli właścicieli gabinetu dentystycznego. Pozew o zapłatę, wystosowany wobec osób podlegających leczeniu, nie znalazł uznania w oczach sędziów. Wydawałoby się, że koronny dowód, w postaci faktury podpisanej przez osobę leczoną sprawę załatwia. Nic bardziej mylnego. W ocenie sędziów, adresatem faktury był ubezpieczyciel, a nie pacjent, tak więc fakt podpisania przez niego dokumentu nie może obligować osoby korzystającej z leczenia do płacenia za usługę.

W zaistniałej sytuacji wszelkie roszczenia należałoby kierować do ubezpieczyciela. Oczywistym jest jednak, że wykonane zostały zabiegi, które nie obejmowała polisa. W sprawie nastąpił pat, a koszty leczenia - póki co - pokryć musiała lecznica.

Sygn. akt II Ca 1351/13