• Obserwując komercyjny rynek szkoleniowy jak i zainteresowanie specjalizacjami można być pewnym, że lekarze dentyści chcą się szkolić
  • Liczba przyznawanych rezydentur dla stomatologów stanowi promil potrzeb
  • Na rynku szkoleń bez punktów akredytacyjnych prym wiodą firmy stomatologiczne dystrybuujące sprzęt i materiały
  • W wersji ekonomicznej szkoleń z pomocą przychodzi komunikacja zdalna: internet i grupy dyskusyjne
  • Ci, którym udało się wyspecjalizować są lekceważeni i niedoceniani. NFZ proponuje im tzw. kontrakty specjalistyczne, których zakres i finansowanie jest urągające zarówno dla lekarza jak i jego pacjenta 

Zarówno w kształceniu podyplomowym, jak i zapewnieniu przez państwo właściwej opieki stomatologicznej w Polsce panuje ogromny chaos. Proces prowadzący do tego stanu rzeczy wziął swój początek w likwidacji „państwowych” przychodni stomatologicznych i prywatyzacji tej części usług medycznych, bez jednoczesnego zadbania o możliwość wpływu na kształcenie lekarzy dentystów – zarówno specjalizacyjne jak i tzw. ustawiczne (kursy, szkolenia, itp). Miało to miejsce 25 lat temu i od tamtej pory z roku na rok sytuacja jest poważniejsza.

Dziś, jeśli chodzi o kształcenie, należałoby odpowiedzieć sobie najpierw na pytanie czy lekarze dentyści chcą się rozwijać zawodowo?

Obserwując komercyjny rynek szkoleniowy jak i zainteresowanie specjalizacjami można by odpowiedzieć, że jak najbardziej tak. Zatem jak zrobić to najlepiej?

Głęboki deficyt szkoleń specjalizacyjnych

Jeśli chodzi o specjalizacje stomatologiczne, to podlegają one nadzorowi ministra zdrowia. Programy szkoleniowe zostały opracowane przez zespoły ekspertów, w których poza przedstawicielami ministra zdrowia są również przedstawiciele samorządu lekarskiego. Szkolenie odbywa się w wyselekcjonowanych jednostkach, po uzyskaniu przez nie akredytacji, pod czujnym okiem kierownika specjalizacji. Każda specjalizacja ukończona zostaje państwowym, wieloetapowym egzaminem.

Gdzie tkwi szkopuł? A mianowicie w tym, że tych akredytowanych jednostek jest niewiele, a co za tym idzie miejsc szkoleniowych jest jak na lekarstwo. Dzieje się tak dlatego, że wymagania stawiane takim placówkom są wygórowane i często odstają od obecnych realiów i rzeczywistości.

Do tego dochodzi problem wynikający, ze wspomnianego na wstępie, skomercjalizowania tej gałęzi medycyny. W prywatnych klinkach i gabinetach prowadzenie specjalizacji musi być opłacalne ekonomicznie. W przeciwnym razie może powstać zadłużenie, a w skrajnych przypadkach – dojść do bankructwa takiego podmiotu leczniczego.

Niestety szkolenie lekarza dentysty nie jest powszechnie opłacane w formie chociażby doskonale znanej rezydentury u lekarzy. Liczba przyznawanych rezydentur dla stomatologów stanowi promil potrzeb. Wydaje się, że bez zmian w tym zakresie liczba miejsc akredytowanych do prowadzenia specjalizacji lekarsko - dentystycznych nie wzrośnie.

Szkolenia z przesłaniem komercyjnym

W wyniku tego pozostaje ogromna rzesza lekarzy dentystów chcących się szkolić. Są oni „zagospodarowywani” na komercyjnym rynku szkoleniowym. Rynek ten, i to w bardzo ograniczonym stopniu, podlega jedynie nadzorowi ze strony izb lekarskich, czyli samorządu. Wystarczy jednak prawidłowo wypełnić odpowiedni wniosek i punkty akredytacyjne są przyznawane.

Oczywiście, co ważne w temacie kontroli jakości szkolenia, można organizować takie kształcenie również i bez punktów akredytacyjnych. Dlatego też szkoleń jest wiele, ale ich jakość bywa różna.

Na tym rynku prym wiodą szkolenia organizowane głównie przez firmy stomatologiczne dystrybuujące sprzęt i materiały. Firmy wynajmują do tych szkoleń wykładowców, najlepiej z obcobrzmiącym nazwiskiem, głównie po to, aby ci w mniej lub bardziej zakamuflowany sposób lokowali w swych wykładach produkty danej firmy. Czy to jest złe? Nie, ale szkolący się lekarz dentysta musi mieć świadomość, że jest to wykład z „ograniczoną odpowiedzialnością”.

Warto zauważyć, że od kilku lat, a szczególnie w okresie pandemii, jak grzyby po deszczu wyrosło mnóstwo firm specjalizujących się w takich szkoleniach. Tu podstawą jest przede wszystkim dobry marketing. Wydaje się bowiem, że wystarczy zrobić jakieś curriculum, lub przejść szkolenie franczyzowe i już można nauczać oraz być ekspertem w danej dziedzinie. Ceny takiego kształcenia czasem sięgają zenitu.

Kształcenie w oparciu o „grupę dyskusyjną”

A co z tymi, którzy nie chcą lub nie mogą wydać za wiele, bo nie mają pieniędzy lub tyle czasu?

Tu z pomocą przychodzi komunikacja zdalna: internet i grupy dyskusyjne. Wystarczy zadać pytanie i już z odpowiedzią spieszą koleżanki i koledzy dzieląc się swoim doświadczeniem klinicznym. Coś na wzór dawnych „kominków” tyle, że w nowoczesnym wydaniu. Sposób łatwy, prosty i przyjemny a przede wszystkim zdalny. Odrębną sprawą jest poziom otrzymywanej wiedzy. Jest on na pewno różny.

Niewątpliwie wspólnym mianownikiem dla wszystkich tego rodzaju szkoleń jest to, że wiedza tak zdobywana jest wybiórcza. Przedstawiona z jednej perspektywy i bardzo często nie obejmuje całości problemu.

Czy może to działać szkodliwie? Jeśli nie ma się właściwego punktu odniesienia to zdecydowanie tak. Z własnego doświadczenia wiem, uczestnicząc w komercyjnych kursach, że nie można odnosić się do nich bezkrytycznie, a na pewno nie jest to „tabletka” na wszystko.

Komu najbardziej zależy na wykształconych dentystach?

Rodzi się zatem kolejne pytanie. Czy naszą, dentystyczną edukację można traktować z przymrużeniem oka i kto za to ponosi odpowiedzialność?

Lekarze i lekarze dentyści zostali prawnie zobligowani do podnoszenia kwalifikacji zawodowych. Jak wśród „braci większych” jest to jako tako zorganizowane i widać podejmowane próby, aby było lepiej, tak u „braci mniejszych” kuleje z tendencją do totalnej anarchii.

Główną odpowiedzialność za taki obrót sprawy ponosi niewątpliwie Ministerstwo Zdrowia. Trzeba powiedzieć jasno, że to ono nie jest zainteresowane posiadaniem wyspecjalizowanych lekarzy dentystów. Ba! Nawet ci, którym udało się wyspecjalizować są lekceważeni i niedoceniani. NFZ proponuje im bowiem tzw. kontrakty specjalistyczne, których zakres i finansowanie jest urągające zarówno dla lekarza jak i jego pacjenta. Czy bowiem po kilkuletnim szkoleniu specjalizacyjnym i zdaniu wymagającego i kilkuetapowego Państwowego Egzaminu Specjalizacyjnego zaoferowanie przez Ministerstwo Zdrowia leczenia specjalistycznego braków uzębienia w postaci trzech rodzajów protez osiadających to należyte wykorzystanie lekarza specjalisty?

Przecież to tak jakby neurochirurgowi zamiast nowoczesnych wiertarek i specjalnych piłek zaproponować dłuto i młotek do przeprowadzenia kraniotomii. Zatem jeśli Ministerstwo nie wykazuje zainteresowania, to kto może zadbać o odpowiedni poziom szkolenia lekarzy dentystów, a może nawet o zbudowanie na nowo całego systemu?

Potencjał izb lekarskich jako organizatorów szkoleń

Może izby lekarskie? Były już zgłaszane takie postulaty, aby szkolenie podyplomowe odbywało się pod bezpośrednim nadzorem samorządu. Możliwe, że to dobry kierunek. Izby posiadają zarówno siły jak i środki, a także doświadczenie w tym zakresie. Jeśliby wspomóc je zapleczem merytorycznym jakim dysponują towarzystwa naukowe, to byłby to ciekawy kierunek rozwoju w kształceniu lekarza dentysty.

Specjalizacje za pieniądze?

Ostatnio pojawił się także pomysł wprowadzenia odpłatnych specjalizacji. Mogłoby to w sposób samoistny uporządkować rynek szkoleniowy. Wydaje się również, że wzrost liczby wyspecjalizowanych stomatologów mógłby także przyczynić się do - w miarę jasnego - podziału kompetencji zawodowych. To kolejny problem do tej pory nie rozwiązany.

Prawo w Polsce pozwala bowiem lekarzowi dentyście, po uzyskaniu prawa wykonywania zawodu, leczyć pacjentów w całym zakresie dziedziny jaką jest stomatologia. Nie rozgranicza bowiem świadczeń specjalistycznych i podstawowych.

Studenci stomatologii przygotowani do zawodu. Teoretycznie

Trzeba także przy tej okazji zwrócić uwagę, że kształcenie przeddyplomowe. To głównie nabywanie wiedzy teoretycznej.

Przykładowo nauka ortodoncji jest przede wszystkim teoretyczna i dotycząca głównie profilaktyki rozwoju wad zgryzu. Student stomatologii nie leczy wad zgryzu, a więc nie zdobywa żadnych ortodontycznych umiejętności praktycznych, pomimo że w planach studiów jest zapisanych około 200 godzin lekcyjnych ćwiczeń.

Kształcenie praktyczne leczenia ortodontycznego następuje dopiero w formie samokształcenia: specjalizacyjnego lub komercyjnego (w postaci kursów i szkoleń, które niestety pozostawiają wiele do życzenia).

Kształcenie zawodowe lekarzy dentystów czeka na uporządkowanie

W Polsce na pewno trzeba uregulować kształcenie zawodowe lekarzy dentystów. Najlepiej jeśli uporządkujemy je sami, nie czekając aż zrobią to za nas prawnicy na salach sądowych w sprawach o odszkodowania.

Dr n.med. Agnieszka Ruchała-Tyszler: * specjalista z protetyki stomatologicznej,  * członek Akademii Pierre-Faucharda, * wykładowca w PUM w Szczecinie, * rezydent w Zakładzie Ortodoncji PUM, * właściciel gabinetu TRTyszler w Szczecinie, * Stomatolog Roku 2022 w plebiscycie Hipokrates w Szczecinie i woj. zachodniopomorskim