
W większości przypadków, koszty leczenia dentysta jest w stanie przewidzieć. Bywają jednak sytuacje, w których dopiero po „otworzeniu" zęba, dokładnie można powiedzieć, ile pracy i materiałów potrzeba, aby ząb wyleczyć. Co wtedy? Pacjenta po zabiegu czeka bieg do bankomatu (po znieczuleniu to może być trudne, po wielu procedurach wysiłek nie jest wskazany) lub telefon do przyjaciela. Ci trzeźwo myślący, mogą jednak zapytać wprost - „Doktorze, dlaczego w XXI wieku, nie mogę zapłacić kartą?!"
Nie denerwować zdenerwowanych
Pacjentów z reguły niewiele interesują koszty związane z posiadaniem terminala płatniczego. Interchange, prowizje od transakcji, abonament za sprzęt - wielu pacjentów wie o tym, tyle samo, co o płukaniu kanału podczas jego opracowywania. W skrajnych przypadkach stomatolog może liczyć na zrozumienie, ale to może mieć miejsce jedynie gdy pacjentem jest mikro lub mały przedsiębiorca, który...zmaga się z takim samym kłopotem.
Ktoś powie, że bankomat stoi właściwie na rogu każdej ulicy, że brak gotówki i możliwości zapłacenia kartą jest problemem naciąganym. Czy aby na pewno? Pacjent, szczególnie taki, który leczy się w 100 proc. prywatnie, wychodzi, z założenia, że jeżeli płaci, to wymaga. Choć poradzi sobie z chwilowym brakiem gotówki, z gabinetu wyjdzie zniesmaczony.
Jeszcze gorsze wspomnienia zachowa dentofob, nawet jeżeli nie będzie mógł narzekać na ból podczas zabiegu. Stres związany z: decyzją o zapisaniu się na wizytę, pojawieniem się w gabinecie, leczeniem, informacją o podwojeniu rachunku za zabieg i w końcu brakiem możliwości zapłaty za to wszystko kartą - to dla wielu może być wystarczający powód, aby chwilę po wizycie umieścić krytyczny wpis o naszym gabinecie w internecie.
SOS mPOS
Jak już napisaliśmy wyżej, tłumaczenie się przed pacjentem, że mamy małą praktykę, że większość pacjentów i tak płaci gotówką, a w ogóle to nas nie stać na terminal, zostawia rysę na wizerunku naszych usług. Od kosztów trudno uciec, ale można je ograniczyć. Taką możliwość daje mobilny terminal płatniczy, w skrórcie mPOS.
To urządzenie wielkości smartfona pozwala dentyście nadążać nad rynkowymi trendami, bez wielkich strat w budżecie. Według dostępnych danych, na świecie korzysta z nich 5 mln szefów firm.
Producenci mPOS-ów zapewniają, że to dobre rozwiązanie dla przedsiębiorców, którzy: często się przemieszczają, dotychczas nie chcieli akceptować płatności kartami ze względu na wysokie koszty dzierżawy tradycyjnego terminala płatniczego, stawiają pierwsze kroki w akceptowaniu kart płatniczych czy mają niskie wolumeny sprzedaży.
Wypisz - wymaluj stomatolog, który pracuje na własny rachunek w kilku gabinetach lub taki, który posiada własną praktykę, ale na tłumy pod drzwiami nie narzeka.
Korzystanie z usług mPOS nie wymaga abonamentu. Jedyne koszty, jakie ponosi przedsiębiorca, to zakup terminala i prowizja od przeprowadzonych transakcji.
W praktyce do korzystania z obsługi terminala potrzebny jest smartfon lub tablet z dostępem do internetu. Aby w ten sposób przyjmować płatności, konieczne jest również zainstalowanie aplikacji. I właściwie to wszystko. Niewielkich rozmiarów mobilny czytnik kart mPOS umożliwia przekształcenie smartfona bądź tabletu w bezpieczny terminal płatniczy.
Czy mówimy o technologii niszowej? Nic z tych rzeczy. Jak pokazują niezależne badania przeprowadzone w 2014 r. przez Visę, MasterCard i ABI Research, w Polsce jest ogromny potencjał dla rozwoju rozwiązań mPOS. Terminale mobilne będą cieszyć się popularnością szczególnie wśród indywidualnych przedsiębiorców - aż 36 proc. z nich zadeklarowało chęć korzystania z takich rozwiązań (dla porównania we Francji 17 proc., a w Niemczech 18 proc.).
Za drogo na zbliżanie
Warto wiedzieć, że na rynku dostępne są również urządzenia mPOS z opcją płatności zbliżeniowych. Trzeba jednak pamiętać, że takie rozwiązanie, w przypadku leczenia dentystycznego nie ma uzasadnienia, w sytuacji gdy właściciel karty ma ustawiony limit pojedynczej transakcji np. w wysokości 50 zł. A często właśnie taki limit, ze względów bezpieczeństwa (kradzież karty), ustawiają posiadacze „zbliżeniówek". Wiadomo, że średnia kwota, jaką pacjent zostawia jednorazowo w gabinecie stomatologicznym, jest średnio dwu- lub trzykrotnie wyższa.
Komentarze